15.Lotnisko
Od wizyty w La Push minął już prawie miesiąc. Dziś jest 12 września, a więc wigilia moich urodzin. Dziś dowiem się czy Rene po tym jak mnie zobaczy nadal będzie mnie uważać za swoją córkę. Jechaliśmy właśnie po mamę do Atlanty. Bałam się tego spotkania. Edward wyczuwał mój strach, choć nic nie mówił to trzymał mnie przez całą drogę za rękę, gdy zaparkował,od razu wysiadłam
-Bello...spokojnie. Z gorszymi sytuacjami sobie poradziłaś.
-Ed, sam wiesz, czego się boję.
-Wiem kochanie-objął mnie i ruszyliśmy do sali przylotów-I wierzę, że jakoś sobie z tym wszystkim poradzimy.
Patrzyłam jak samolot mamy ląduje. W przeciwieństwie do mnie,miał lęk wysokości, więc podróż samolotem była dla niej ciężkim przeżyciem. Usiadłam na ławce dla oczekujących. Czekając na mamę wybijałam palcami nerwowe staccato. Po 25 minutach ją zobaczyłam. Jeszcze nas nie dostrzegła. Wyglądała na zmęczoną lotem, ale zdrową i szczęśliwą. Edward wstał i pomachał do niej. Gdy go zobaczyła, uśmiechnęła się i odmachała. Tłum podróżnych rzednął. Mama w końcu się do mnie przepchała. Jej widok mnie zaskoczył. Rene była w 9 miesiącu ciąży. Po ponad 2 latach życia wśród wampirów i wilkołaków nic nie powinno mnie zaskoczyć. A jednak nadal to możliwe. Rene jest w ciąży. Ta wiadomość zaskoczyła mnie prawie jak ta, że wampiry istnieją.
-Edwardzie, nic się przez ten rok nie zmieniłeś-zawołała Rene- A kto to? Gdzie Bella?-dodała ostrym tonem
-Dziękuję, ty Rene jesteś z każdym dniem coraz młodsza-skomplementował ją Edward
Wpatrywała się w niego podejrzliwie,niemal wrogo. Wiedziałam, co jej chodzi po głowie. I na swój sposób było to nawet zabawne.
-To ja jestem Bella, mamo
-Bella?-przyjrzała mi się -Tak to naprawdę ty. Rzeczywiście się zmieniłaś. Ale matka zawsze pozna swoje dziecko
Chodź do samochodu-widząc jej zaskoczoną minę ,roześmiałam się-Porozmawiamy w domu
-Jesteś w stanie odłożyć pytania na później?-zdziwiła się
-Jest wierz mi Rene -wtrącił Edward
-Kochanie dasz mi poprowadzić?- zwróciłam się do niego
-Jasne-podał mi kluczki i dodał cicho-Jesteś pewna?
-Tak, powinnam się uspokoić. A z doświadczenia wiem ,że mi to pomaga-potwierdziłam-Weź mamy bagaże. Nie powinna teraz dźwigać-dodałam głośniej
Rene objęła mnie w pasie. Chwała Bogu, pragnienie nie dawało o sobie tak znać jak przy ojcu. Co nie znaczy,że go nie czułam. Mama wzdrygnęła się w kontakcie z moją skórą ale starała się nie dać tego po sobie poznać. Uśmiechnęłam się lekko. Pamiętałam swoją pierwsze reakcję.
Bello?-zwróciła się do mnie
-Tak, mamo?
-Wydaje mi się ,że Edward czyta ci w myślach
-Chciałby, ale nie.- uśmiechnęłam się, ale poczułam lekki niepokój -Jednak mimo, że nie może w nich czytać Często wie co myślę.
-Czyli jesteście zgranym małżeństwem.
-Zazwyczaj tak-wtrącił Edward z uśmiechem- No bywa, że się sprzeczamy
-Bo oboje jesteśmy uparci-przytaknęłam
Jechałyśmy do domu w milczeniu. Podejrzewałam, że obie miałyśmy tyle samo pytań do siebie. Tylko, ja nie mogłam udzielić na każde z nich odpowiedzi.