Szanowni Cullenowie
Minięło już 28 dni odkąd rozstaliśmy się w lesie w Forks z Edwardem Anthonym Masen'em Cullen'em. Który to zobowiązał się służyć w Straż przez lat 10. Za dwa nie ma się on stawić w Volterrze, w innym przypadku jego żona i dziecko poniosą konsekwencje , tego nieposłuszeństwa.
Pamiętajcie. Nikt nie pokona Volturri. Nigdy.
Z poważaniem
Wkrótce potem Edward odszedł. A moje serce zaczęło krwawić. Renesmee, Elisabeth i Edmund byli jednym powodem , tego że nadal się nie załamałam. Ness z każdym dniem stawała się coraz bardziej podobna do ojca, Lizzy miała moje rysy ale szmaragdowe oczy i miedziane włosy po ojcu. Zaś Edmund....Edmund był wierną kopią ojca różniła ich tylko subtelna różnica. Nasz syn miał kręcone włosy ale równie niesforne jak włosy Edwarda. Każdy świt był przypomnieniem momentu naszego rozstania. Każdego dnia czekałam na jakiś znak....jednak dotąd nie dostałam żadnej wiadomości. Nie wiedziałam nawet czy żyje bo zniknął z wizji Alice. Chyba tak musiały się czuć żony i narzeczone mężczyzn idących na I i II Wojnę Światową, a właściwie na każdą wojnę.
Czekać, czekać...czekać...
Choć mijały miesiące nie było nawet chwili bym przestała wierzyć, że wróci. Owszem widziałam, jak patrzą na mnie mężczyźni, ale nie kusiło mnie to.
Tylko to z nim mogło być piękne, dlaczego miałabym chcieć czegoś mniej wartościowego ?
Czasem nadzieja to wszystko co pozostaje.