sobota, 27 grudnia 2014

1.Jaka byłam kiedyś...


1.Jaka byłam kiedyś...
Dziś do południa miało świecić słońce. Dawniej nie mogłam się bez niego obejść...Nadal je lubię ,ale od 3 lat nie ono warunkuje mój dobry nastrój. Nagle do salonu wleciała Renesmee... tak to dobre określenie bo szybkość poruszania odziedziczyła po ojcu. Biedny Em... jeszcze nie wie ,że moja córka biega prawie tak szybko jak Edward.
- Gdzieś się pali?- spytałam gdy mała się przede mną zatrzymała dysząc-Czy może zakupy z Alice?


-Mamo? Mogę cię o coś zapytać?- powiedziała niepewnie
- A o co?- w reakcji na moje słowa zmarszczyła czółko, zachichotałam-Mając do czynienia z pewnym bardzo ciekawskim upartym i dociekliwym wampirem...Nauczyłam się bardziej uważać z dawaniem słowa. 
-O mnie mowa?-zapytał rozbawiony Edward, wchodząc do salonu 
 No,nie wiem, nie wiem-widząc jego na wpół zdezorientowaną i na wpół rozbawioną minę, nie potrafiłam powstrzymać się przed śmiechem-Alice też pasuje do opisu ale tak chodziło o Ciebie-kochanie możesz pytać mnie prawie o wszystko. No to co chciałabyś wiedzieć ?-zwróciłam się do córki
-Jaka byłaś kiedyś? Jakie miałaś marzenia? Czym się kierowałaś w życiu-wyrzuciła siebie na jednym oddechu-i?..
-I?
-No i czy jakieś zasady, poglądy, które wyznawałaś dawniej...
Nie zmieniły się odkąd poznałam Eda?
-Tak-potwierdziła Nessie a ukochany był równie ciekaw mych odpowiedzi, co ona.
-To będzie trochę długa opowieść pokiwała główką na zgodę-Edwardzie ty też powinieneś ją usłyszeć...-Przerwałam na moment zobaczywszy szeroki uśmiech męża-bo nie od początku wiedziałam, jaka jestem naprawdę. Hm,to, co myślałam o sobie dawniej okazało się przynajmniej w części mylne.
-Nie rozumiem -poskarżyli się jednocześnie Edward i Ness.
-Wiem.-Uśmiechnęłam się na moment, po czym rozpoczęłam swoją opowieść-Pierwszy raz okazało się,że się myliłam, gdy miałam 14 lat a miało to właśnie miejsce tu w Forks...
-Co się wtedy stało?-spytała Ness, nieukrywane zaciekawienie pojawiło się w jej oczach...Hmm...W oczach Edwarda również
-Wtedy po raz pierwszy sama zdecydowałam o swoim życiu i sprzeciwiłam się zarówno Rene jak i Charliemu...Był koniec wakacji. Szykowałam się do podróży. Nareszcie mogłam wrócić do słonecznego Phoenix. Humor psuła mi tylko świadomość ,że za rok tu znowu przyjadę.Jak od 13 lat...Nie chciałam tego. Gdy mama przyjechała by mnie zabrać...Hmm,poprosiłam byśmy wspólnie wieczorem porozmawiali. Od razu się zgodzili...nigdy wcześniej nie mieli ze mną problemów. Jakie było zdziwienie ojca ,gdy  mu oświadczyłam: "Ja tu nie chcę dłużej mieszkać i nie zmienię decyzji. Oczywiście, tatku będziemy spędzać razem miesiąc wakacji ale czy nie moglibyśmy za miejsce naszego wspólnego pobytu wybrać np. Kalifornii?" Dlaczego to miasto właśnie? Było pierwszym jakie mi przyszło na myśl-ciepłe,słoneczne, bardzo rzadko tam pada...
-Ale na co dzień przecież mieszkałaś w takim mieście...-zdziwiła się moja córka- miesiąc to tak długo?
-Tak,jeśli nienawidzisz jakiegoś miejsca-zamyśliłam się na sekundkę-A ja Forks szczerze nie znosiłam. Chmurne ,deszczowe miasteczko. Jakoś to jeszcze było gdy żyła twoja prababcia Marie. Zmarła gdy miałam 12 lat. A,więc rok wcześniej. Była mi wtedy najbliższą osobą. Do pewnego stopnia mnie rozumiała.. Nie wyśmiała zasad którymi chciałam się w życiu kierować. A,wracając do mnie...Rene nie była nawet zaskoczona. Spodziewała się tego. Bo czy jest coś dla którego warto znosić taką pogodę?-tu uśmiechnęłam się-Tata się zgodził. Wolał takie zasady niż nie spotykać się ze mną w ogóle. To tyle...
-To wszystko o tobie?-Ness była nie zadowolona
-jeśli chodzi o tamto zdarzenie.-dokończyłam-, Jeśli chcesz wiedzieć czy miałam wtedy przyjaciół to nie. dwójkę znajomych którzy byli ze mą także w 1 i pierwszym semestrze 2 klasy liceum. Cóż.. skrytość, chorobliwa nieśmiałość i niezdarność nie pomagają w kontaktach z innymi. Zresztą, nawet rodzona matka nie potrafiła poznać jaką jestem osobą.
-Jakoś nie zauważyłem byś była chorobliwie nieśmiała. Wręcz przeciwnie...-stwierdził Edward
-Tylko zapomniałeś o jednej małym ale malutkim szczególiku-zauważyłam- pewność siebie to nie to samo co zdolność logicznego mówienia i myślenia w twoim towarzystwie.-Ed uśmiechnął się szeroko-Jednak masz trochę racji. Kiedy ktokolwiek usiłuję mi wmówić że jestem w błędzie, podczas gdy jestem czegoś pewna...to nieśmiałość schodzi na drugi plan.
-Mamo, opowiadaj dalej
-Co do moich marzeń nie były one nigdy zbyt skomplikowane... Pragnęłam niewiele. Chciałam być szczęśliwa i wieść w miarę spokojne, normalne życie-Edward posmutniał-I moje marzenia się spełniły. Jestem szczęśliwa,mam obok siebie dwie osoby bez których nie mogłabym żyć. A co do spokoju...zawsze wiedziałam ,że przez całe życie nie można go mieć.
-A,masz normalne życie Bello ?-spytał Edward z podejrzanym spokojem w głosie
-Tak,mam. Nigdy ,kochany ,tak naprawdę nie czułam się normalna. Nie pasowałam do tamtego świata. Przy tobie,jestem sobą. Nie muszę udawać. Mogę po prostu normalnie żyć
-Dziękuje-szepnął całując mnie w policzek-Jestem bardzo ciekaw co za zasady wyznawałaś. Chyba się nie wstydzisz swoich dawnych poglądów-zażartował lekko
Pokręciłam przecząco głową.
-Myślę, że będziesz z niektórych bardzo zadowolony.-mruknęłam zaczepnie z uśmiechem chochlika

2 komentarze:

  1. Hejka :) trafiłam przez przypadek na ten blog i całkiem ciekawie się zapowiada. Dużo weny życzę i czekam na nowy rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  2. OMG jakie to słodkie :) :*

    OdpowiedzUsuń

Mrs. Punk