Po kilku minutach biegu
znaleźliśmy się przed domem. Nie minęło nawet 10 sekund,a wybiegła
nam na przeciw podekscytowana Alice. Zbyt podekscytowana jak na mój nos miała
wizje, która się jej bardzo,ale to bardzo spodobała.
-Hej,Alice! Co takiego
fascynującego zobaczyłaś?-spytałam wchodząc do domu
-Bell,będziesz miała
gości-oświadczyła szeroko się uśmiechając-Gości z Phoenix
-Coś bredzisz…Niby, komu się
zachciało przyjechać, do Forks?-Wątpiłam by koledzy chcieli zamienić wiecznie
słoneczne miasto na najbardziej deszczowe miasteczko w Stanach. Byli dużo
bardziej przywiązani do Phoenix niż ja dawniej. Od dziecka przecież
przyjeżdżałam tu na wakacje-Żadna ze znanych mi osób dobrowolnie by tu nie
przyjechała.
Miała gotową ripostę
-A,ty to, co? Nie mieszkanka
słonecznej Arizony?-lekko zadrwiła-No dobra. Wiem inna liga. Przyjadą niejacy
Sophie i Mark. Postanowili cię wesprzeć.
Jęknęłam. Sophie i Mark byli
jedynymi,którzy wiedzieli, że wyjechałam d o Forks niechętnie. Pozostali nie
mieli pojęcia,że nie znosiłam tego miasteczka albo myśleli, że jestem teraz z
matką na Florydzie.
-Ale, dlaczego teraz?
Przecież, nie kontaktowałam się z nimi od wyjazdu. Co im przyszło do głowy?-
wyrzucałam z siebie pytania.
Opadłam na kanapę, a Edward
otoczył mnie opiekuńczo ramieniem. Rozumieliśmy się czasem bez słów.
-Nie wiem. Będą w domu
Charliego za 3 godziny. Byli w Seattle, rozmawiali. Mówili,że skoro są już w
okolicy to trzeba zajrzeć do ciebie i sprawdzić jak się
trzymasz.-zachichotałaby zaraz spoważnieć-Chciałabym ich poznać, ale to ty
musisz zdecydować czy…
-Nie będę przed nimi
uciekać-przerwałam jej stanowczo-Nie mam najmniejszego zamiaru wypierać się
tego,że jesteście moją rodziną. Oczywiście, że was poznają.
-Jesteś pewna?To chyba
niezbyt rozsądne by ktoś jeszcze się do nas zbliżył-zapytał Jasper wchodząc do
salonu. Za nim szła Rose i wyraźnie ucieszony Emmet. Esme przygotowywała
wnuczce obiad w kuchni.
Jazz jeśli miałabym wybrać
osoby z mojej dawnej szkoły, które nie sprawiłyby nam kłopotów…to byliby
właśnie Mark i Sophie-odparłam-ale rozumiem co masz na myśli. Bardzo
wątpię,żeby chcieli utrzymywać później z nami kontakt. Co najwyżej telefoniczny
lub mailowy.
Szwagier uśmiechnął się i
skinął głową na znak,że moja odpowiedź go satysfakcjonuję .
-To może nam o nich opowiesz
zaproponował Edward-Coś, powinniśmy chyba wiedzieć, prawda?
Wszyscy spojrzeli na mnie wyczekująco
Pokiwałam twierdząco głową.
-Sophie jest niebieskooką
blondynką. Wiecie, że zawsze uważałam siebie za realistkę? Soph też nią jest,
lecz w odróżnieniu ode mnie,wszystko, w co uwierzy musi mieć logiczne
wytłumaczenie- uśmiechnęłam się zwracając do Edwarda-Ona by ci uwierzyła,że się
uderzyła w głowę. Bo przecież to niemożliwe żeby w tak krótkim czasie przebiec
taką odległość…-wszyscy wybuchneli śmiechem-Tyle,że ja wierzę, w co widzę.
Dlatego miałeś problem z przekonaniem mnie. Wątpiłam w swój rozum, ale wiedziałam,że
mam rację-skwitował te słowa uśmiechem
-A Mark jest do niej
podobny?-zaciekawiła się Alice
Nim zdążyłam odpowiedzieć…
-Ej coś cię bardzo skarbie
interesuje ten chłopak. Jestem zazdrosny!-zwrócił się do żony Jasper
Chrząknęłam,żeby zwrócić ich
uwagę
-Mark ma również niebieskie oczy,
ale na tym podobieństwa się kończą Jest brunetem. Zazwyczaj bywa pogodny i
wesoły. Gadatliwy ,ale dotrzymuje słowa. Nigdy nie zdradził innym czegoś,
co miał zachować dla siebie.
-Czy powinienem być zazdrosny
o niego?-spytał Edward, udając zaniepokojenie.
-Nie bądź niemądry.
Siadaliśmy we trójkę w stołówce. Trudno mi powiedzieć, że się przyjaźniliśmy.
Byliśmy po prostu trójką znajomych. Bardziej brakowało mi po przyjeździe tutaj miasta,niż
ich-zamyśliłam się-Choć miałam ich numery… nie zadzwoniłam. Chyba uznałam, że
nasze relacje nie są dość… zażyłe
-Najdroższa,przepraszam!-mówił
Edward-Nie powinienem był..
Dotknęłam czule jego
policzka. Spojrzał mi w oczy.
-Jest jak miało być. Nie masz
mnie, za co przepraszać-teraz żałowałam,że zebrało mi się na refleksje-To są
moje wspomnienia przeszłość. Ty jesteś moją teraźniejszością i przyszłością. Po
prostu zastanawiała się, dlaczego się z nikim poza mamą nie kontaktowałam. Nie
zadręczaj się.Tylko Ciebie i naszej córeczki,nikt mi nigdy nie może
zastąpić!
-ukochana-szepnął tylko, po
czym złożył pełen miłości pocałunek na moich ustach.
-Oczywiście,nie możecie
poczekać do nocy-zawołał niby to oburzony Emmet. Za co dostał od Rosalie po
głowie
-To,bolało-poskarżył się
misiek
-Ciesz się lepiej, że to nie
ja!-widząc jego kpiące spojrzenie,dodałam złośliwie-I tak będę miała zawsze nad
tobą przewagę braciszku. Jeszce nie wiesz, czym nad tobą góruje? Inteligencją.
Gdyby nie to, że za godzinę muszę być przed domem ojca,żeby zgarnąć Sophie i
Marka,a jeszcze wypadałoby wpaść do marketu po jakieś soki…Zobaczyłbyś, co
znaczy odgrywać się używając tylko samej inteligencji!
Uśmiechnęłam się szeroko
widząc przerażenie malujące się na twarzy, dotąd złośliwie uśmiechającego się
Emmeta
Reszta rodziny wybuchnęła
śmiechem
-Kochanie weź Volvo i szybko
do mnie wracaj-powiedział wciąż rozbawiony zachowaniem brata,Edward-Proszę oto
są kluczyki
Wzięłam kluczyki i
przypadkiem moje spojrzenie padło na drzemiącą już Renesmee. Zdecydowałam, że
na czas pobytu u nas moich kolegów,będzie mieszkać z dziadkiem. Myślę,że to
będzie najwyżej kilka dni. Tak mieli jej nie zobaczyć. Jednak zdecydowałam się,im
powiedzieć,że mam prawie roczne dziecko i jestem mężatką. Byłam dumna z Edwarda
i Ness. Mogłam pokazać znajomym zdjęcia, na których Renesmee wyglądała na
niemowlę. Alice oczywiście wszystko zobaczyła i pokiwała głową na znak,że
zajmie się wyborem zdjęć. Westchnąwszy wyszłam na dwór,aby po chwili zmierzać
na spotkanie swojej przeszłości. Czy w oczach Sophie miałam być nadal Bellą czy
nieznaną jej kobietą? Może,mieli się mnie przestraszyć? Tego nie wiedziałam.
Pozostawało czekać aż życie przyniesie mi odpowiedzi
***
Bell zaimponowała mi dzisiaj.
Chce zmierzyć się ze swoją przeszłością. I nie ma zamiaru ukrywać przed Sophie
i Markiem,że została matką w wieku 18 lat. Zamierza grać z nimi w otwarte karty
-Wezmę twojego Jeepa Emmet-
powiedział Edward biorąc śpiącą mała z kolan Esme
-Czekaj jadę z
wami!-zobaczyłam,że chce się sprzeciwić-Charlie ,zawsze mnie lubił. Powiem, że
wszystkich zabieram na kilku dniowe zakupy…Tak zgodzi się na to. A my naprawdę
pojedziemy na takie zakupy po wyjeździe nieproszonych gości
-Boże ,za co?-powiedział
Edward-Coś mi się zdaje,że Bella cię udusi
Pożyjemy zobaczymy.
I pojechaliśmy podrzucić Ness
dziadkowi
Dlaczego nie ma komentarzy ?!?!??!!???!
OdpowiedzUsuńTak pięknie piszesz :)