sobota, 11 kwietnia 2015

3.Nowe życie i dawne więzi




Po kilku minutach biegu znaleźliśmy się przed domem. Nie minęło nawet 10 sekund,a wybiegła nam na przeciw podekscytowana Alice. Zbyt podekscytowana jak na mój nos miała wizje, która się jej bardzo,ale to bardzo spodobała.
-Hej,Alice! Co takiego fascynującego zobaczyłaś?-spytałam wchodząc do domu
-Bell,będziesz miała gości-oświadczyła szeroko się uśmiechając-Gości z Phoenix
-Coś bredzisz…Niby, komu się zachciało przyjechać, do Forks?-Wątpiłam by koledzy chcieli zamienić wiecznie słoneczne miasto na najbardziej deszczowe miasteczko w Stanach. Byli dużo bardziej przywiązani do Phoenix niż ja dawniej. Od dziecka przecież przyjeżdżałam tu na wakacje-Żadna ze znanych mi osób dobrowolnie by tu nie przyjechała.
Miała gotową ripostę
-A,ty to, co? Nie mieszkanka słonecznej Arizony?-lekko zadrwiła-No dobra. Wiem inna liga. Przyjadą niejacy Sophie i Mark. Postanowili cię wesprzeć.
Jęknęłam. Sophie i Mark byli jedynymi,którzy wiedzieli, że wyjechałam d o Forks niechętnie. Pozostali nie mieli pojęcia,że nie znosiłam tego miasteczka albo myśleli, że jestem teraz z matką na Florydzie.
-Ale, dlaczego teraz? Przecież, nie kontaktowałam się z nimi od wyjazdu. Co im przyszło do głowy?- wyrzucałam z siebie pytania.
Opadłam na kanapę, a Edward otoczył mnie opiekuńczo ramieniem. Rozumieliśmy się czasem bez słów.
-Nie wiem. Będą w domu Charliego za 3 godziny. Byli w Seattle, rozmawiali. Mówili,że skoro są już w okolicy to trzeba zajrzeć do ciebie i sprawdzić jak się trzymasz.-zachichotałaby zaraz spoważnieć-Chciałabym ich poznać, ale to ty musisz zdecydować czy…
-Nie będę przed nimi uciekać-przerwałam jej stanowczo-Nie mam najmniejszego zamiaru wypierać się tego,że jesteście moją rodziną. Oczywiście, że was poznają.
-Jesteś pewna?To chyba niezbyt rozsądne by ktoś jeszcze się do nas zbliżył-zapytał Jasper wchodząc do salonu. Za nim szła Rose i wyraźnie ucieszony Emmet. Esme przygotowywała wnuczce obiad w kuchni.
Jazz jeśli miałabym wybrać osoby z mojej dawnej szkoły, które nie sprawiłyby nam kłopotów…to byliby właśnie Mark i Sophie-odparłam-ale rozumiem co masz na myśli. Bardzo wątpię,żeby chcieli utrzymywać później z nami kontakt. Co najwyżej telefoniczny lub mailowy.
Szwagier uśmiechnął się i skinął głową na znak,że moja odpowiedź go  satysfakcjonuję .
-To może nam o nich opowiesz zaproponował Edward-Coś, powinniśmy chyba wiedzieć, prawda?
Wszyscy spojrzeli na mnie wyczekująco
Pokiwałam twierdząco głową.
-Sophie jest niebieskooką blondynką. Wiecie, że zawsze uważałam siebie za realistkę? Soph też nią jest, lecz w odróżnieniu ode mnie,wszystko, w co uwierzy musi mieć logiczne wytłumaczenie- uśmiechnęłam się zwracając do Edwarda-Ona by ci uwierzyła,że się uderzyła w głowę. Bo przecież to niemożliwe żeby w tak krótkim czasie przebiec taką odległość…-wszyscy wybuchneli śmiechem-Tyle,że ja wierzę, w co widzę. Dlatego miałeś problem z przekonaniem mnie. Wątpiłam w swój rozum, ale wiedziałam,że mam rację-skwitował te słowa uśmiechem
-A Mark jest do niej podobny?-zaciekawiła się Alice
Nim zdążyłam odpowiedzieć…
-Ej coś cię bardzo skarbie interesuje ten chłopak. Jestem zazdrosny!-zwrócił się do żony Jasper
Chrząknęłam,żeby zwrócić ich uwagę
-Mark ma również niebieskie oczy, ale na tym podobieństwa się kończą Jest brunetem. Zazwyczaj bywa pogodny i wesoły. Gadatliwy ,ale dotrzymuje słowa. Nigdy nie zdradził innym czegoś,  co miał zachować dla siebie.
-Czy powinienem być zazdrosny o niego?-spytał Edward, udając zaniepokojenie.
-Nie bądź niemądry. Siadaliśmy we trójkę w stołówce. Trudno mi powiedzieć, że się przyjaźniliśmy. Byliśmy po prostu trójką znajomych. Bardziej brakowało mi po przyjeździe tutaj miasta,niż ich-zamyśliłam się-Choć miałam ich numery… nie zadzwoniłam. Chyba uznałam, że nasze relacje nie są dość… zażyłe
-Najdroższa,przepraszam!-mówił Edward-Nie powinienem był..
Dotknęłam czule jego policzka. Spojrzał mi w oczy.
-Jest jak miało być. Nie masz mnie, za co przepraszać-teraz żałowałam,że zebrało mi się na refleksje-To są moje wspomnienia przeszłość. Ty jesteś moją teraźniejszością i przyszłością. Po prostu zastanawiała się, dlaczego się z nikim poza mamą nie kontaktowałam. Nie zadręczaj się.Tylko  Ciebie i naszej córeczki,nikt mi nigdy nie może zastąpić!
-ukochana-szepnął tylko, po czym złożył pełen miłości pocałunek na moich ustach.
-Oczywiście,nie możecie poczekać do nocy-zawołał niby to oburzony Emmet. Za co dostał od Rosalie po głowie
-To,bolało-poskarżył się misiek
-Ciesz się lepiej, że to nie ja!-widząc jego kpiące spojrzenie,dodałam złośliwie-I tak będę miała zawsze nad tobą przewagę braciszku. Jeszce nie wiesz, czym nad tobą góruje? Inteligencją. Gdyby nie to, że za godzinę muszę być przed domem ojca,żeby zgarnąć Sophie i Marka,a jeszcze wypadałoby wpaść do marketu po jakieś soki…Zobaczyłbyś, co znaczy odgrywać się używając tylko samej inteligencji!
Uśmiechnęłam się szeroko widząc przerażenie malujące się na twarzy, dotąd złośliwie uśmiechającego się Emmeta
Reszta rodziny wybuchnęła śmiechem
-Kochanie weź Volvo i szybko do mnie wracaj-powiedział wciąż rozbawiony zachowaniem brata,Edward-Proszę oto są kluczyki
Wzięłam kluczyki i przypadkiem moje spojrzenie padło na drzemiącą już Renesmee. Zdecydowałam, że na czas pobytu u nas moich kolegów,będzie mieszkać z dziadkiem. Myślę,że to będzie najwyżej kilka dni. Tak mieli jej nie zobaczyć. Jednak zdecydowałam się,im powiedzieć,że mam prawie roczne dziecko i jestem mężatką. Byłam dumna z Edwarda i Ness. Mogłam pokazać znajomym zdjęcia, na których Renesmee wyglądała na niemowlę. Alice oczywiście wszystko zobaczyła i pokiwała głową na znak,że zajmie się wyborem zdjęć. Westchnąwszy wyszłam na dwór,aby po chwili zmierzać na spotkanie swojej przeszłości. Czy w oczach Sophie miałam być nadal Bellą czy nieznaną jej kobietą? Może,mieli się mnie przestraszyć? Tego nie wiedziałam. Pozostawało czekać aż życie przyniesie mi odpowiedzi
***
Bell zaimponowała mi dzisiaj. Chce zmierzyć się ze swoją przeszłością. I nie ma zamiaru ukrywać przed Sophie i Markiem,że została matką w wieku 18 lat. Zamierza grać z nimi w otwarte karty
-Wezmę twojego Jeepa Emmet- powiedział Edward biorąc śpiącą mała z kolan Esme  
-Czekaj jadę z wami!-zobaczyłam,że chce się sprzeciwić-Charlie ,zawsze mnie lubił. Powiem, że wszystkich zabieram na kilku dniowe zakupy…Tak zgodzi się na to. A my naprawdę pojedziemy na takie zakupy po wyjeździe nieproszonych gości
-Boże ,za co?-powiedział Edward-Coś mi się zdaje,że Bella cię udusi
Pożyjemy zobaczymy.
I pojechaliśmy podrzucić Ness dziadkowi

1 komentarz:

  1. Dlaczego nie ma komentarzy ?!?!??!!???!
    Tak pięknie piszesz :)

    OdpowiedzUsuń

Mrs. Punk