sobota, 11 kwietnia 2015

4.Pewnie uznasz, że oszalałam, ale…


4. Pewnie uznasz, że oszalałam, ale…
Sophie Pov

Isabellę Swan znałam od pierwszej klasy gimnazjum. Cicha,spokojna brunetka. Nikomu się nie narzucała. Traktowała wszystkich na równi. Biedna,miała pecha do facetów. Żaden nie zwracał na nią uwagi ona zresztą na nich też.Nie rozumiałam jej. Kiedyś ją o to spytałam. Powiedziała,że nie szuka romansów nie chce robić nic na siłę. Pragnie miłości, ale takiej na stałe. Mruknęłam wtedy, że może jak się zakocha to od razu wyjdzie za mąż. Popukała się w czoło i stwierdziła, że ślub najwcześniej weźmie w wieku 30 lat. Niedługo potem wyjechała do rodzinnego miasteczka jej ojca. Dziś jechałam ją odwiedzić z Markiem. Powinniśmy to zrobić wcześniej ale…byliśmy zbyt zajęci sobą…Moje rozmyślania przerwał Mark.
-Sophie,może zapytamy tą dziewczynę-wskazał na niską brunetkę-jak dojechać do domu komendanta?-Zgodziłam się i spytałam przez okno brunetki
-Przepraszam,ale czy…-dziewczyna mi przerwała
-Wybacz,że przerywam, ale chyba szukacie Belli-zaskoczyła mnie i to bardzo. Kiwnęłam tylko głową na tak-Jestem Angela byłyśmy z Bellą przyjaciółkami. O tej porze powinna być u ojca.Pokazała nam jak tam dojechać.
W tym samym momencie, co my pod dom Swanów zajechało srebrne Volvo. Dziewczyna, która wysiadła zza kierownicy była niezaprzeczalnie piękna. Błękitna sukienka przed kostki, podkreślała jej smukłą sylwetkę,długie brązowe włosy opadały falą na jej ramiona.Mimo tego wydała mi się znajoma. Chyba czekała aż wysiądziemy.
No,Mark wysiadamy!-popędziłam chłopaka.Cholera,byłam zazdrosna o dziewczynę która wydała mi się Bellą!Posłusznie wysiadł.Wyglądała na moją rówieśniczkę więc zwróciłam się do niej po prostu:
-Pewnie uznasz,że oszalałam ale…czy nie jesteś Isabellą Swan?-Czułam,że robię z siebie idiotkę. uśmiechnęła się.
-Byłam. Sophie,Mark,cieszę się ,że was widzę.Minęły już 3 lata odkąd się wyprowadziłam z Phoenix.Wytrzeszczyliśmy oczy.To była Bella?!
-Bell,Boże!Jak wypiękniałaś-krzyknęliśmy razem.Zaśmiała się lekko.
-Dzięki za komplement.O ile się nie mylę przyjechaliście mnie odwiedzić-potwierdziłam-To jedźcie teraz za Volvo.Zabiorę was do mojej nowej rodziny.
-To twój samochód ?-spytał Mark przyglądając się lśniącemu autu
-Nie,ja jeżdżę innym to samochód Edwarda-już chciałam o niego zapytać-A,kto to dowiecie się już na miejscu-dodała z przebiegłym uśmiechem
-To już jedziemy-i wsiadłam do mojej czerwonej Scody-Wydaje mi się,że dużo się zmieniło w jej życiu-powiedziałam do Marka,uruchamiając silnik
-Ale,chyba na lepsze-stwierdził Mark
Miał chyba rację.Na twarzy dawnej koleżanki nie było nawet cienia smutku.
Wydaje mi się,że dużo się zmieniło w jej życiu-powiedziała Sophie
-Ale,chyba na lepsze-stwierdził Mark

BPOV
Oczywiście nie mieli pojęcia,że ich słyszę.Oboje mówili prawdę.Zmieniło się moje życie,ale nie na gorsze tylko na lepsze.Teraz jednak byłam też pewna,że przyjdzie mi się spowiadać.Miałam tylko nadzieję ,że pytania Soph nie będa zbyt dociekliwe.Jeśli chodziłoby tylko o to dlaczego jestem mężatką,co tu jeszcze robię-tego typu pytania nie sprawiały kłopotu.Ale te które mogły prowadzić do poznania naszego sekretu,już tak.Dobra skończmy ten monolog.Jechałam dość szybko, pamiętając jednak,że muszą widzieć gdzie skręcam.Dotarliśmy już do zjazdu wiodącego do domu Cullenów.W lusterku zobaczyłam zaskoczenie malujące się na twarzy Sophie,ale skręciła za mną.No ,tak droga przez las.Zaparkowałam przed domem i poczekałam ,aż moi goście zrobią to samo. Wysiadłam w tym samym momencie co oni.Oniemiali patrzyli na budynek.
-No ,to czyj jest ten uroczy dom-odezwał się Mark
-Witajcie w domu doktora Carlisa Cullena i jego żony
-Ej,a coś ty taka zaprzyjaźniona z lekarzem?-spytał podejrzliwie Mark
Spojrzałam w niebo.Zbierało się na ulewę.Niedługo miało lunąć.
-Chodźcie do środka!-widząc ich wahanie,dodałam-No chyba,że chcecie zmoknąć.
Natychmiast posłuchali.
W salonie siedziała tylko Esme
-Moi drodzy przedstawiam wam Esme Cullen.Esme jest żoną doktora.
-Ja jestem Sophie,a to Mark.Jesteśmy znajomymi Belli ze szkoły-powiedziała Sophie
-Witajcie kochani w naszym domu.Miło mi was poznać-przywitała się Esme
-A,gdzie reszta? -spytałam
-Są na górze w pokoju Edwarda
wzniosłam oczy do nieba 
Alice,Jasper,Emmet,Rosalie,Edward!-krzyknęłam,trzeba dbać o pozory   -Chodźcie tu na dół.Zbiegli zaraz na dół.Grzecznie zajeli teraz swoje miejsca,na kanapie i fotelach.
-Spokojnie, siostrzyczko!Pali się?-zażartował Emmet
Siostrzyczko?Kto to jest? -spytała Sophie
To Emmet Cullen.Ci blondyni to Jasper i Rosalie Hale,bliźnięta.Ta brunetka co nie może usiedzieć na miejscu to Alice Cullen-wszyscy się uśmiechnęli,a Alice puściła mi oczko-Moja najlepsza przyjaciółka.-Edward skinął na mnie palcem bym do niego przyszła -Ten chłopak co mnie woła to Edward.Podeszłam do męża i usiadłam mu na kolanach.
-Najwyraźniej dzieje się tu więcej niż myślałam-wykrztusiła moja szkolna koleżanka.Mark się tylko uśmiechał.
Musisz mi odpowiedzieć na pytania-powiedziała Soph-otrząsnąwszy się z lekkiego szoku-I to szczerze!-a to się zobaczy
-Dobrze co chcecie wiedzieć?
-Kim są dla ciebie Cullenowie?
-Rodziną i przyjaciółmi
-To chyba głupie pytanie ale…kto  jest ci najbliższy?
-Wcale nie głupie-zaprzeczyłam-Edward i Alice
-Znacie się od twojego przyjazdu tutaj?-wiem,że wyglądało to jak przesłuchanie,ale mając ojca policjanta byłam przyzwyczajona.-Przepraszam,nie chcę żebyś się czuła jak na przesłuchaniu.
-Zapewniam cię ,że Isabella się źle nie czuje-odparł Jasper-może jest teraz trochę zirytowana.Taa….irytujesz mnie Jazz
-Skąd wiesz?-zainteresował się Mark
No, braciszku co na to powiesz?
Mam,wysoko rozwiniętą empatię-odparł Jazz,wzruszając ramionami
Doczekam się odpowiedzi?-Soph zaczęła się irytować
Niezupełnie od początku mojego pobytu.Edwarda poznałam tydzień po przyjeździe ,Carlise zresztą też.Jego pozostałe dzieci i Esme miesiąc później.
-Skąd taka różnica w czasie ?-zdziwił się Mark- Przecież widywaliście się w codziennie w szkole.
Taa… tylko nie odzywaliśmy się do siebie
-Z Edwardem dopiero co się poznaliśmy a już następnego dnia pokłóciliśmy.Nie pamiętam już o co.-tu kłamałam-W każdym razie oboje obstawaliśmy przy swoim zdaniu i staraliśmy się siebie nie zauważać.Co jest dość trudne gdy się dzieli jedną ławkę na biologii.A,z pozostałą czwórką nie miałam lekcji-wzruszyłam ramionami,byłam z siebie dumna, ominęłam wszystkie kłopotliwe pytania.
-Pewnie ty pierwsza przerwałaś milczenie.-stwierdził Mark
-mylisz się Mark.Ja pierwszy miałem dość milczenia.Nie miałem już siły trzymać się z daleka od Belli.-odezwał się po raz pierwszy Ed,jego głos zrobił niemałe wrażenie na moich gościach
-Ja z kolei byłam zbyt dumna i uparta…choć cała ta sytuacja bardzo mnie męczyła a co noc wracały sny.Na to,że odezwał się do mnie po raz pierwszy od miesiąca zareagowałam zbyt …ostro.Eh,a potem ta blokada na parkingu.Następnego dnia byłam spokojniejsza ale niewiele .Jakoś udało mi się z nim -skinęłam głową na Edwarda-w miarę normalnie porozmawiać.Zostaliśmy przyjaciółmi na okres 5 dni.Przyszła sobota i niedziela.Trzeba było sporo przemyśleć-na przykład to,że ukochany jest wampirem-i pogodzić się z samą sobą.Nastał poniedziałek i znowu szkoła.Świeciło słońce ,zresztą tak jak w poprzednie dni,więc miałam dobry humor.-Sophie pokiwała ze zrozumieniem-Przyjechałam wcześniej niż zwykle,miałam jeszcze sporo czasu do dzwonka dlatego usiadłam na ławce.Nie dane było mi długo pobyć samej.Mike podszedł do mnie,trochę rozmawialiśmy.Nagle wyskoczył z zaproszeniem na randkę-wzdrygnęłam się na to wspomnienie,Ed objął mnie w talii
-Zgodziłaś się ,powiedz,że mu nie odmówiłaś!-zaapelowała Sophi
-Nie.Mike nie interesował mnie.Był po prostu moim przyjacielem-zaprzeczyłam,na co zostałam obdarowana spojrzeniem typu:ty na pewno jesteś normalna-Moje serce i dusza należały już do innego mężczyzny.I tak pozostało.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mrs. Punk