środa, 2 września 2015

21.Krew nieśmiertelnej kochanki

21.Krew nieśmiertelnej kochanki


Alice razem, z Jasperem Emmet oraz Rosalie wybrali się na polowanie. Carlise był w szpitalu a Esme pojechała z krótka wizytą do Denalczyków. Byliśmy, więc z Bellą sami. Wciąż nie do końca to do mnie docierał. W  Belli  płynęła krew  Romea Monteki i Julii Capuletti. Odziedziczyła po Julii legendarny medalion dokładnie ten, który mógł sprawić, że miałbym szansę ponownie zostać ojcem…poczułem delikatny pocałunek ukochanej na szyi.
-Co się tak zamyśliłeś?-spytała
-Chodzi o ten medalion i o ciebie-wziąłem głęboki wdech-to nie jakaś tam ozdóbka. To twoje dziedzictwo. Płynęła w tobie krew  Montekich i Capulettich. Jesteś w prostej linii potomkinią córki Romea i Juli. A ten medalion to ten sam, którego chciała szukać Rosalie. Niezależnie od tego czy ci się to podoba czy nie nosisz w sobie piętno miłości tamtych kochanków.
Bella uśmiechnęła się. Zaskakując mnie swoją reakcja. Myślałem,że będzie zadawać pytania…Starać się od tego uciec.
-Trochę się pomyliłeś  Edwardzie-Chciałem  jej przerwać, ale mnie powstrzymała-Nie wypieram się, że jestem ich potomkinią. Ale nosze inne piętno-ujęła moja twarz w swoje dłonie-którego nigdy się nie wyprę.Piętno naszej miłości szepnęła składając pocałunek na mych wargach pocałunek natychmiast go odwzajemniłem. Miała rację. To nie piętno tamtych kochanków nosiła w sobie. Naznaczyliśmy się wzajemnie naszą miłością.Przyciągnąłem ukochana do siebie
-Czekaj-usłyszałem szept ukochanej.
Wymknęła się z moich ramion. Zauważyłem, że wzięła do ręki medalion. Czy myślała o tym samym, co ja? Spojrzała mi prosto w oczy i ciepłym,acz niepewnym głosem rzekła
-Skoro jestem ich spadkobierczynią…To ten medalion...Legenda jest prawdziwa…mógłby sprawić, że…że…
-Moglibyśmy mieć jeszcze dzieci-dokończyłem za nią
milcząco przytaknęła
-Chciałbym tego Bello
Zapiąwszy łańcuszek na szyi,wróciła do mnie
-I ja również
Nie traciliśmy więcej czas na zbędne słowa. Zatracaliśmy się w sobie. Tylko ona znała mnie naprawdę.I wiedziałem,że dla niej,tak jak i dla mnie nasza bliskość jest czymś o wiele głębszym niż zaspokojenie naszych żądz-jest dopełnieniem naszej miłości.
***
Zmęczona położyłam głowę na jego piersi. Po raz pierwszy od przemiany poczułam senność. Zasypiałam w ramionach Edwarda. Wiedziałam, że mnie nie opuści, gdy zasnę. Zamknęłam oczy i sen przyszedł natychmiast. Śniło mi się inne miasto. Miasto,nie miasteczko. Sądząc, bo po budynku, do którego wchodziliśmy z Edwardem…tym razem mieszkaliśmy wśród ludzi w kamienicy na oko ponad stuletniej. Usłyszałam jak wypowiadam
-No i proszę.Nasz syn się zakochał-uśmiechnęłam się
-Tak-przyznał Edward-Tak samo jak i córka Rose. Ona nigdy by nie pomyślała,że jej dziecko dokona takiego wyboru…
-Tylko zauważ, że ja również nie myślałam,że Ness stanie się obiektem wpojenia Jacka-zwróciłam mu uwagę-Ani Rene, że się w tobie zakocham.
Obudziłam się wieczorem. Po znajomym rozkojarzeniu poznałam, że stałam się człowiekiem. Edward nachylił się nade mną i złożył czuły pocałunek
-Dobry wieczór kochanie-usłyszałam
-Zobaczymy jak to będzie, gdy wróci Rose-westchnęłam-Będzie wściekła
-Może z początku-przyznał-ale to, że jesteś człowiekiem potraktuje  jako dowód nam wybaczy.
Powoli się podniosłam. znając swoje „zdolności wolałam za bardzo nie ryzykować.Dlatego poruszałam się powoli i bardzo ostrożnie. Ubrałam się w dres i wróciłam na miejsce obok męża. Przypomniało mi się,że zazwyczaj mówię przez sen.
-Co mówiłam?
-Mówiłaś, że będziemy mieć syna-widziałam wyraźnie jak błyszczą się Edwardowi oczy
-Wiesz, że  na pewno będziemy wiedzieć dopiero jak się urodzi-uśmiechnęłam się-Ty wybierz imię
Zaskoczyłam go,ale się ucieszył
-Zarówno dla chłopca jak i dziewczynki?
-Tak
To może..William i Thomas dla chłopca a dla dziewczynki Elisabeth-zaproponował
Wiedziałam,że jego matka miała na imię Elisabeth.Po za tym te imiona…
-Podobają mi się
Oboje usłyszeliśmy huk na dole. Rodzina wróciła, a sprawcą hałasu była Rose albo Em. No to czas poinformować ich, że rodzina się powiększy…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Mrs. Punk