21.Krew nieśmiertelnej kochanki-Co się tak zamyśliłeś?-spytała -Chodzi o ten medalion i o ciebie-wziąłem głęboki wdech-to nie jakaś tam ozdóbka. To twoje dziedzictwo. Płynęła w tobie krew Montekich i Capulettich. Jesteś w prostej linii potomkinią córki Romea i Juli. A ten medalion to ten sam, którego chciała szukać Rosalie. Niezależnie od tego czy ci się to podoba czy nie nosisz w sobie piętno miłości tamtych kochanków. Bella uśmiechnęła się. Zaskakując mnie swoją reakcja. Myślałem,że będzie zadawać pytania…Starać się od tego uciec. -Trochę się pomyliłeś Edwardzie-Chciałem jej przerwać, ale mnie powstrzymała-Nie wypieram się, że jestem ich potomkinią. Ale nosze inne piętno-ujęła moja twarz w swoje dłonie-którego nigdy się nie wyprę.Piętno naszej miłości szepnęła składając pocałunek na mych wargach pocałunek natychmiast go odwzajemniłem. Miała rację. To nie piętno tamtych kochanków nosiła w sobie. Naznaczyliśmy się wzajemnie naszą miłością.Przyciągnąłem ukochana do siebie -Czekaj-usłyszałem szept ukochanej. Wymknęła się z moich ramion. Zauważyłem, że wzięła do ręki medalion. Czy myślała o tym samym, co ja? Spojrzała mi prosto w oczy i ciepłym,acz niepewnym głosem rzekła -Skoro jestem ich spadkobierczynią…To ten medalion...Legenda jest prawdziwa…mógłby sprawić, że…że… -Moglibyśmy mieć jeszcze dzieci-dokończyłem za nią milcząco przytaknęła -Chciałbym tego Bello Zapiąwszy łańcuszek na szyi,wróciła do mnie -I ja również Nie traciliśmy więcej czas na zbędne słowa. Zatracaliśmy się w sobie. Tylko ona znała mnie naprawdę.I wiedziałem,że dla niej,tak jak i dla mnie nasza bliskość jest czymś o wiele głębszym niż zaspokojenie naszych żądz-jest dopełnieniem naszej miłości.
***
Zmęczona położyłam głowę na jego piersi. Po raz pierwszy od
przemiany poczułam senność. Zasypiałam w ramionach Edwarda. Wiedziałam, że mnie
nie opuści, gdy zasnę. Zamknęłam oczy i sen przyszedł natychmiast. Śniło mi się
inne miasto. Miasto,nie miasteczko. Sądząc, bo po budynku, do którego
wchodziliśmy z Edwardem…tym razem mieszkaliśmy wśród ludzi w kamienicy na oko
ponad stuletniej. Usłyszałam jak wypowiadam
Obudziłam się wieczorem. Po znajomym rozkojarzeniu poznałam, że stałam się
człowiekiem. Edward nachylił się nade mną i złożył czuły pocałunek-No i proszę.Nasz syn się zakochał-uśmiechnęłam się -Tak-przyznał Edward-Tak samo jak i córka Rose. Ona nigdy by nie pomyślała,że jej dziecko dokona takiego wyboru… -Tylko zauważ, że ja również nie myślałam,że Ness stanie się obiektem wpojenia Jacka-zwróciłam mu uwagę-Ani Rene, że się w tobie zakocham. -Dobry wieczór kochanie-usłyszałam -Zobaczymy jak to będzie, gdy wróci Rose-westchnęłam-Będzie wściekła -Może z początku-przyznał-ale to, że jesteś człowiekiem potraktuje jako dowód nam wybaczy. Powoli się podniosłam. znając swoje „zdolności wolałam za bardzo nie ryzykować.Dlatego poruszałam się powoli i bardzo ostrożnie. Ubrałam się w dres i wróciłam na miejsce obok męża. Przypomniało mi się,że zazwyczaj mówię przez sen. -Co mówiłam? -Mówiłaś, że będziemy mieć syna-widziałam wyraźnie jak błyszczą się Edwardowi oczy -Wiesz, że na pewno będziemy wiedzieć dopiero jak się urodzi-uśmiechnęłam się-Ty wybierz imię Zaskoczyłam go,ale się ucieszył -Zarówno dla chłopca jak i dziewczynki? -Tak To może..William i Thomas dla chłopca a dla dziewczynki Elisabeth-zaproponował Wiedziałam,że jego matka miała na imię Elisabeth.Po za tym te imiona… -Podobają mi się Oboje usłyszeliśmy huk na dole. Rodzina wróciła, a sprawcą hałasu była Rose albo Em. No to czas poinformować ich, że rodzina się powiększy… |
środa, 2 września 2015
21.Krew nieśmiertelnej kochanki
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz