6.Wieczny kawaler
Obudziłam się,
ale to nie był,mój pokój. Rozejrzałam się dookoła. Ach,byłam w dawnym pokoju
mamy. Rozumiałam jej decyzję. Chciała powiedzieć prawdę,a na 3-miesięczne
dziecko to ja nie wyglądałam. Niebo nad Forks,było jeszcze jasne, więc zeszłam
na dół do Charliego. Zastałam go oglądającego baseball. Bella mówiła,że
nieraz dziękowała Bogu za zainteresowanie ojca tym sportem.Jednak teraz dziadek
odwrócił się do mnie przerywając oglądanie.
-Dobry wieczór
Słońce!Widzę,że się wyspałaś-powiedział szeroko się uśmiechając-Jesteś jak
matka.Przepraszam,ja…
-Bellę i Edwarda od początku
uważam za swoich rodziców-uspokoiłam go-Innych,nie pamiętam
Ulżyło mu
-No tak. Bell,czasami spała
tylko kilka godzin,a była rano pełna energii.Grzecznie,chodziła spać.Zawsze o
tej samej porze szła na górę.-ciekawe dlaczego…-Ty masz, chyba tak samo.
Aha,Alice wyciągnęła resztę na zakupy. Mają przyjechać po ciebie, gdy
wrócą. Jakoś,chyba damy radę? Dasz radę wytrzymać przez ten czas z wiecznym
kawalerem?-zażartował Charlie
Wiecznym?To określenie bardziej pasowało do Taty. W końcu dopiero po stu latach znalazł kobietę, z którą,pragnął dzielić życie.
-Przecież jest Sue.Dlaczego nie powiesz jej, co czujesz do niej?-spytałam
Ja,już raz się pośpieszyłem…Nie chcę by,skończyło się,tak jak z Rene.Nie jestem, już tak młody.-wyjaśnił-Bell miała więcej szczęścia.Znalazła od razu partnera,który nie opuścił jej ,z powodu braku miłości czy też dlatego,że przeszkadzała mu pogoda.Trudno mi to przyznać,ale Edward tłumaczył mi się,że chciał dać Belli szansę,na zwykłe,szczęśliwe życie.Byłem zbyt surowy wobec niego.Powinienem był zachować się tak jak Ona.Skoro mu wybaczyła,a jej zdanie się liczy przecież najbardziej.Powinienem to uszanować.Eh,wracając do mnie…Byłem najlepszym przyjacielem jej zmarłego męża.To komplikuje sprawę…Czy mam prawo zająć jego miejsce?Czy Sue by tego chciała?
Usłyszłam parkujący samochód,chwilę później usłyszałam mamę
-Tak,tato masz prawo być szczęśliwy.-powiedziała Bella wchodząc do salonu z Edwardem-Harry odszedł z tego świata ponad rok temu i nic tego nie zmieni.Dokąd tylko się pamiętam ,kochałeś Rene.-widziałam wyraźnie jak dziadek się rumieni-Zapomniałeś o ty co czułeś do mamy dopiero gdy poznałeś Sue.Ty masz swoją przeszłość,ona też.Obydwoje macie dorosłe dzieci.Czy coś stoi wam na przeszkodzie?Nie podejmując ryzyka ,nic nie stracisz ale też nie zyskasz
-Cześć,córeczko.Witaj… synu- zamurowało mamę, mnie zresztą też gdy to usłyszałyśmy-Czyli myślisz,że ona by mnie chciała wiecznego kawalera z humorkami?
Bella wybuchnęła śmiechem i spojrzała wymownie na Edwarda.Dołączył do niej z błyskiem w oku.Tato byłeś taki humorzasty?
-Ja ci nie powiem.Ale uprzedzę,że relacje moje z Leah ,są trudne-powiedziała rozbawiona Bella-Tak,jakoś wyszło…Za to z Sethem, zawsze były bardzo dobre.
-No,może się ciebie posłucham.Jak było na zakupach?-spytał Charlie na co mama się skrzywiła-Coś ciekawego sobie kupiłaś?
-Alice,przełożyła wyjazd-wyjaśniła-Myślę,że niedługo się wybierzemy na te całe zakupy
-Czyli zabierzecie mi wcześniej wnuczkę?-spytał dziadek
W sumie mogłabym zostać.Mama nauczyła mnie kilku prostych dań.Nic się nie stanie ,jak spędzę czas z dziadkiem.A spragniona zbytnio nie jestem.
-Czy ja wiem?Ness,chciałabyś zostać kilka dni z dziadkiem?-spytał Edward-A,może wolisz wrócić do domu?
-Chcę zostać.
Tata skinął głową
-Dziękuje,że pozwoliliście jej,jeszcze zostać. Obiecuje ni gotować-zażartował Charlie
-Nie ,ma za co.Jesteś przecież jej dziadkiem-powiedziała Bella-No to jedziemy z powrotem.Nie zamęcz tylko Charliego-zwróciła się do mnie
Przytuliłam się do mamy i pokazałam jej swoje myśli.To jak bardzo ją kocham.Jak chcę poznać bliżej dziadka i Sue.
-Ja też cię kocham,maleńka.Będę tęsknić
odsunęła się a jej miejsce zajął tata.Uścisnął mnie mocno
-To będzie twoja pierwsza noc poza domem.I jak się czujesz? -spytał mnie
-Dobrze,bardzo dobrze.Ale to nie jest pierwsza noc poza domem.Pierwsza będzie, jak będę nocować u jakiejś koleżanki ,kiedyś tam….-uścisnął mnie ponownie
-Dobranoc Nessie,dobranoc Charlie-pożegnał się Edward
-Pa tato.Śpij dobrze córeczko-dołączyła się mama
Patrzyłam jak znikają wśród wieczornych ciemności.Byłam przekonana,że będą potrafili dobrze wykorzystać wolny czas….
Wiecznym?To określenie bardziej pasowało do Taty. W końcu dopiero po stu latach znalazł kobietę, z którą,pragnął dzielić życie.
-Przecież jest Sue.Dlaczego nie powiesz jej, co czujesz do niej?-spytałam
Ja,już raz się pośpieszyłem…Nie chcę by,skończyło się,tak jak z Rene.Nie jestem, już tak młody.-wyjaśnił-Bell miała więcej szczęścia.Znalazła od razu partnera,który nie opuścił jej ,z powodu braku miłości czy też dlatego,że przeszkadzała mu pogoda.Trudno mi to przyznać,ale Edward tłumaczył mi się,że chciał dać Belli szansę,na zwykłe,szczęśliwe życie.Byłem zbyt surowy wobec niego.Powinienem był zachować się tak jak Ona.Skoro mu wybaczyła,a jej zdanie się liczy przecież najbardziej.Powinienem to uszanować.Eh,wracając do mnie…Byłem najlepszym przyjacielem jej zmarłego męża.To komplikuje sprawę…Czy mam prawo zająć jego miejsce?Czy Sue by tego chciała?
Usłyszłam parkujący samochód,chwilę później usłyszałam mamę
-Tak,tato masz prawo być szczęśliwy.-powiedziała Bella wchodząc do salonu z Edwardem-Harry odszedł z tego świata ponad rok temu i nic tego nie zmieni.Dokąd tylko się pamiętam ,kochałeś Rene.-widziałam wyraźnie jak dziadek się rumieni-Zapomniałeś o ty co czułeś do mamy dopiero gdy poznałeś Sue.Ty masz swoją przeszłość,ona też.Obydwoje macie dorosłe dzieci.Czy coś stoi wam na przeszkodzie?Nie podejmując ryzyka ,nic nie stracisz ale też nie zyskasz
-Cześć,córeczko.Witaj… synu- zamurowało mamę, mnie zresztą też gdy to usłyszałyśmy-Czyli myślisz,że ona by mnie chciała wiecznego kawalera z humorkami?
Bella wybuchnęła śmiechem i spojrzała wymownie na Edwarda.Dołączył do niej z błyskiem w oku.Tato byłeś taki humorzasty?
-Ja ci nie powiem.Ale uprzedzę,że relacje moje z Leah ,są trudne-powiedziała rozbawiona Bella-Tak,jakoś wyszło…Za to z Sethem, zawsze były bardzo dobre.
-No,może się ciebie posłucham.Jak było na zakupach?-spytał Charlie na co mama się skrzywiła-Coś ciekawego sobie kupiłaś?
-Alice,przełożyła wyjazd-wyjaśniła-Myślę,że niedługo się wybierzemy na te całe zakupy
-Czyli zabierzecie mi wcześniej wnuczkę?-spytał dziadek
W sumie mogłabym zostać.Mama nauczyła mnie kilku prostych dań.Nic się nie stanie ,jak spędzę czas z dziadkiem.A spragniona zbytnio nie jestem.
-Czy ja wiem?Ness,chciałabyś zostać kilka dni z dziadkiem?-spytał Edward-A,może wolisz wrócić do domu?
-Chcę zostać.
Tata skinął głową
-Dziękuje,że pozwoliliście jej,jeszcze zostać. Obiecuje ni gotować-zażartował Charlie
-Nie ,ma za co.Jesteś przecież jej dziadkiem-powiedziała Bella-No to jedziemy z powrotem.Nie zamęcz tylko Charliego-zwróciła się do mnie
Przytuliłam się do mamy i pokazałam jej swoje myśli.To jak bardzo ją kocham.Jak chcę poznać bliżej dziadka i Sue.
-Ja też cię kocham,maleńka.Będę tęsknić
odsunęła się a jej miejsce zajął tata.Uścisnął mnie mocno
-To będzie twoja pierwsza noc poza domem.I jak się czujesz? -spytał mnie
-Dobrze,bardzo dobrze.Ale to nie jest pierwsza noc poza domem.Pierwsza będzie, jak będę nocować u jakiejś koleżanki ,kiedyś tam….-uścisnął mnie ponownie
-Dobranoc Nessie,dobranoc Charlie-pożegnał się Edward
-Pa tato.Śpij dobrze córeczko-dołączyła się mama
Patrzyłam jak znikają wśród wieczornych ciemności.Byłam przekonana,że będą potrafili dobrze wykorzystać wolny czas….
Gdy tylko usiadłem za kierownicą spytałem się
Belli
-Byłem humorzasty?
Zaśmiała się
-Tak. Bardzo często nie nadążałam za twoimi zmianami nastroju… Zwłaszcza na samym początku. Potem mniej więcej potrafiłam sobie radzić jak mnie zaskoczyłeś.
-Musiałaś dużo przejść. Ale ciągle przy mnie jesteś…Nie ułatwiałem ci wręcz przeciwnie utrudniałem i bez tego nie łatwą sytuację.
-Musieliśmy-poprawiła mnie-Oboje starliśmy ułatwić sobie życie. Czasem rzeczywiście nie miałam z tobą łato. Bywało nawet, że miałam ochotę ciebie udusić-zaśmiała się
Dojechaliśmy już do naszego domku. Zobaczyłem Alice czekającą na nas. Żona też ją dostrzegła. Westchnąłem zrezygnowany.
Braciszku spokojnie. Ja tylko na minutkę. Naprawdę!Mamy z Jazzem plany….Z których łatwo nie zrezygnuję.
Co tam Al?-spytała Bella
Czy mi się wydajże jest zniecierpliwiona?
-Cieszę się, że pojedziemy na zakupy! Wiesz jak dawno nie miałam okazji być na kilkudniowym maratonie po sklepach?-spytała podekscytowana Alice
-Kilka lat? Nikt nawet Rose, nie miał na to ochoty?-podpuściła Chochlika Bella
-Dokładnie pięć lat. Zaciągnęłam wszystkich, przed przyjazdem do Forks. Nie protestowali zbytnio. Nawet Ed.-powiedziała z pretensją Alice
Wspomniałem te zakupy. Szczęśliwy, to z nich nie byłem… Szykowała się powtórka. Na moje szczęście ukochana podzielała mój brak entuzjazmu do zakupów.
-Tak, myślałam. Pójdę z Tobą na te zakupy pod jednym warunkiem. Sama zdecyduję, co sobie kupię. Oczywiście możesz doradzać,ale pamiętaj jak jestem uparta-oświadczyła Bella
No nie! Przecież mam świetny gust! Dotąd się nie skarżyła…za bardzo
-Zgoda,ale będę ci asystować na każdym kroku-zgodziła się moja siostrzyczka
-Dobra dobra…A teraz sio!-popędziła ją moja ukochana-Bo powiem Jasperowi, że ciuchy są dla ciebie ważniejsze niż On!
-To,pa! Miłej nocy!-rzuciła i już jej nie było
-Cała Alice-powiedzieliśmy jednocześnie.
Zostaliśmy sami. Mieliśmy kilka dni tylko dla siebie. A ich zwiastunem miała być ta noc…
-Byłem humorzasty?
Zaśmiała się
-Tak. Bardzo często nie nadążałam za twoimi zmianami nastroju… Zwłaszcza na samym początku. Potem mniej więcej potrafiłam sobie radzić jak mnie zaskoczyłeś.
-Musiałaś dużo przejść. Ale ciągle przy mnie jesteś…Nie ułatwiałem ci wręcz przeciwnie utrudniałem i bez tego nie łatwą sytuację.
-Musieliśmy-poprawiła mnie-Oboje starliśmy ułatwić sobie życie. Czasem rzeczywiście nie miałam z tobą łato. Bywało nawet, że miałam ochotę ciebie udusić-zaśmiała się
Dojechaliśmy już do naszego domku. Zobaczyłem Alice czekającą na nas. Żona też ją dostrzegła. Westchnąłem zrezygnowany.
Braciszku spokojnie. Ja tylko na minutkę. Naprawdę!Mamy z Jazzem plany….Z których łatwo nie zrezygnuję.
Co tam Al?-spytała Bella
Czy mi się wydajże jest zniecierpliwiona?
-Cieszę się, że pojedziemy na zakupy! Wiesz jak dawno nie miałam okazji być na kilkudniowym maratonie po sklepach?-spytała podekscytowana Alice
-Kilka lat? Nikt nawet Rose, nie miał na to ochoty?-podpuściła Chochlika Bella
-Dokładnie pięć lat. Zaciągnęłam wszystkich, przed przyjazdem do Forks. Nie protestowali zbytnio. Nawet Ed.-powiedziała z pretensją Alice
Wspomniałem te zakupy. Szczęśliwy, to z nich nie byłem… Szykowała się powtórka. Na moje szczęście ukochana podzielała mój brak entuzjazmu do zakupów.
-Tak, myślałam. Pójdę z Tobą na te zakupy pod jednym warunkiem. Sama zdecyduję, co sobie kupię. Oczywiście możesz doradzać,ale pamiętaj jak jestem uparta-oświadczyła Bella
No nie! Przecież mam świetny gust! Dotąd się nie skarżyła…za bardzo
-Zgoda,ale będę ci asystować na każdym kroku-zgodziła się moja siostrzyczka
-Dobra dobra…A teraz sio!-popędziła ją moja ukochana-Bo powiem Jasperowi, że ciuchy są dla ciebie ważniejsze niż On!
-To,pa! Miłej nocy!-rzuciła i już jej nie było
-Cała Alice-powiedzieliśmy jednocześnie.
Zostaliśmy sami. Mieliśmy kilka dni tylko dla siebie. A ich zwiastunem miała być ta noc…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz