sobota, 25 lipca 2015

20.Szkatułka i list


20.Szkatułka i list
Przepraszam że znów opóźnienie ale upały mnie pokonały, na szczęście jest już lepiej. I będą już się pojawiać regularnie.

Mama wyczerpana porodem przeniosła się z powrotem do kamiennego domku. Co dało nam chwilę wytchnienia. Cóż powinnam była wiedzieć,że  jeszcze musi minąć sporo czasu nim pech mnie całkiem opuści. Jak dotąd normalne,odkąd tu przyjechałam były tylko moje 19-pomijając fakt,że stałam się wampirzycą. Przypomniało mi się, co kiedyś mówił Charlie. Mówił, że dom stanie się prawdziwym domem, jeśli spełni trzy warunki: będą w nim miały miejsce urodziny ślub oraz ktoś w nim umrze by zamknąć krąg życia. Cóż dom Cullenów był świadkiem narodzin Renesmee i Diany odbył się tu mój ślub i ja umarłam jako człowiek by narodzić się jako nieśmiertelna. Tak to jest dom, o którym tata mówił. Moje myśli poszybowały ku innym torom. Czy możliwe bym już na ślubie mamy i Philla wiedziała, że za dwa lata sama stanę przed ołtarzem? Nie, nie wiedziałam możliwe by ktokolwiek to wiedział?
-No,Bello- wyrwał mnie z zamyślenia głos Chochlika-Może podzielisz się  z nami swoimi snami?
-To nie najlepszy pomysł…-zaoponowałam myśląc o moim pierwszym proroczym śnie-Te zdarzenia i tak miały już miejsce
-Ale może się okazać,że masz taki sam dar jak ja!
-Nie
-Może ona ma rację-powiedział Ed-Może rzeczywiście masz dwa dary,tak jak Nessie
-Dobrze,opowiem, ale….-zawahałam się-Ty musisz je pierwszy zobaczyć Edwardzie.
Pokiwał głową na tak. Jak zwykle był najbardziej chętny poznać obrazy z mojej pamięci.
Zdjęłam tarczę i pokazałam mu je.
Mój pierwszy sen o nim. Poczułam jak Edward sztywnieje. Tak śniłam o tym. Dotknęłam czule jego policzka. To przeszłość kochanie. Następny był sen o Victorii. Ostatni zaś o nadejściu Volturii. Pozwoliłam bym znów tylko ja znała swoje myśli.
-Och,Bello…
Przytuliłam go mocno do siebie. Czułam to on czuł. jego żal ból i udrękę.
-Może bylibyście łaskawi się podzielić-zasugerował Jasper- Zanim Al wyjdzie z siebie?
-To nie były wizje. Raczej sny prorocze-wyjaśniłam,nie odrywając się od męża-Które się spełniły
-Czekam-Al  nie dawała za wygraną
-Pierwszego wam nie zdradzę-oświadczyłam,nie chciałam słuchać, jakim cudem wiedziałam, że Edward odejdzie-Drugi był o Victorii a trzeci o bitwie z Volturii
-A poza tym?
-Poza tym nic, co by się spełniło
-no to nie masz daru
Wiem, że nie mam-uśmiechnęłam się do niej
Oderwałam się od męża i sięgnęłam po list od babci i zaczęłam go czytać. W miarę czytania mój nastrój się zmieniał.
-Boże Edwardzie -wyszeptałam stłumionym głosem-Moja babcia…Wiem już, jaki babcia miała wtedy sen. Podczas ciąży Rene.Przeczytaj!
Wziął ode mnie list.Tak jak ja wcześniej, gdy dotarł do końca listu…Był pod jego wrażeniem.
-Ej,co wy?-spytał Jass-Co wam zrobiła ta kartka papieru?
-Mogę przeczytać -powiedziałam cicho
wszyscy byli ciekawi treści listu
Zaczęłam czytać
Droga Bello!
Żałuje,ze  nie mogę być przy tobie w dniu twoich dwudziestych urodzin. Niestety mam już swoje lata i czuje zbliżającą się śmierć. Mam nadzieję, że przez te lata znalazłaś mężczyznę, który kocha cię nad życie i którego ty tak kochasz. Pewnie wyda ci się to głupie i śmieszne…Kiedy Rene była w ciąży miałam sen. Sen, w którym widziałam twój ślub.Brałaś go z rudowłosym młodzieńcem o bladej karnacji. Byłaś taka szczęśliwa. Mam nadzieję,że tak jest w istocie. Mam dla ciebie prezent, który przechodził w naszej rodzinie z matki na córkę. Jest to naszyjnik ja mogłam go przekazać dopiero tobie. Wszystkiego najlepszego w dniu urodzin.
Twoja babcia Marie
-No to wygląda, że byłaś przeznaczona Edwardowi jeszcze przed swoimi narodzinami-powiedziała Esme
-Ej a co to za naszyjnik-zapytała Alice
No tak. Cała ona.
Otworzyłam szkatułkę  w środku rzeczywiście był wisior ale raczej medalion niż naszyjnik.Na awersie widniały splecione ze sobą róże-biała i czerwona. Tworzyły one serce. Zerknęłam na rewers i zamarłam. Były na nim wyryte słowa po włosku-chyba wiersza. Ale skąd w naszej rodzinie przedmiot z Włoch? Czyżbym miała włoskie korzenie? Pokazałam Chochlikowi stronę z grafika.
-Edwardzie,mógłbyś to przetłumaczyć? -Zwróciłam się do męża,podając mu medalion
Wiedziałam,że bez problemu przetłumaczył ten tekst spojrzałam wyczekująco
-powiem ci jak będziemy sami-wyszeptał z tajemniczą miną
-mam się bać?
-No,nie wiem, nie wiem
-Co ty Bello na to, co napisała ci Babcia- Carlise zwrócił się do mnie-Czy zgadzasz się z Esme?
Chyba…-udałam zawahanie-Esme ma rację.
-Chyba-mój ukochany udał oburzenie
Dajcie spokój!-zaśmiałam się -Marie uważała za absurdalne to, że widziała mój ślub. Nawet bez czytania tego listu,wiem, że Esme ma racje.
-A co Rene by o tym pomyślała?-zapytał przebiegle
-Rene- westchnęłam- Pewnie by mnie uznała za nieuleczalną romantyczkę
Jess zachichotał. Nie miałam mu tego za złe. Sama się uśmiechnęłam.

niedziela, 12 lipca 2015

19.Zaproszenia


19.Zaproszenia

BPOVOpadłam zmęczona  na fotel oczywiście nie biegiem. Edward przytulił mnie do siebie. Jasper spojrzał na mnie
-Dziękuję Bello!-zwrócił się do mnie-mogę wiedzieć skąd wiedziałaś, że...?
-Poczułam krew. Najwyraźniej przed wami-tłumaczyłam zmęczonym głosem-Nie wiem, dlaczego właśnie Ja…Może to ma coś wspólnego z tym,że Rene jest moja matka. Zapewniłam nam wszystkim wytłumaczenie. Musicie tylko potwierdzić,że macie nietolerancję krwi
-I Rene w to uwierzyła?-zaśmiał się Em-Tak po prostu?
-Łatwiej jej było kiedyś uwierzyć, że nie toleruję widoku krwi niż w to,że czuję jej zapach. Jeden raz w życiu próbowałam powiedzieć jej prawdę na ten temat-zirytował mnie- Tak uwierzyła mi. Trudno nie wierzyć jak widziała  nie raz moją reakcję na krew..
-Cii, kochanie-Edward posadził mnie sobie na kolanach i przycisnął do piersi-Wszystko będzie dobrze. Nic złego się nie stało. Carlise potwierdzi w razie, czego to, co mówiłaś. Uratowałaś nas wszystkich
-Było  mi … ciężko…Nie wiem jakbym się jeszcze długo….
-Już po wszystkim .Rene urodziła córkę-zwróciła się do mnie  Alice-Dała jej na imię Diana. Zaraz Carlise do nas zadzwoni, że możemy wracać.
-Wezmę dla mamy czyste ubranie-powiedziałam już  spokojna-I może jakieś ubranko dla Diany
Gdy weszliśmy do domu Rene właśnie usypiała małą. Uśmiechnęła się widząc,że jesteśmy w komplecie. Wiedziałam,że musi czuć wyrzuty sumienia-sama przecież już to raz przerabiałam.
Mama,nieświadoma ryzyka podała mi moją siostrę
-Bello chyba się nie boisz, że ją upuścisz?
-Nie,ale…
I tu pojawia się problem. Bo jak wyjaśnić,że nie chcę jej zabić? Krew dzieci jest o wiele bardziej słodsza niż w wieku  późniejszym. Tak, więc trzymałam Dianę na rękach. I wtedy po raz pierwszy poczułam zazdrość. Zazdrościłam Sue i Rene- one mogły mieć dzieci a ja już nie. Spojrzałam na Jass’a. Dałam  mu do zrozumienia żeby nawet nie śmiał myśleć o tym. Edward gdyby wyczytał to z jego myśli niepotrzebnie by się tylko zadręczał i obwiniał. Pogodziłam się z konsekwencjami bycia wampirzyca już dawno. Nie żałowałam swojej decyzji. Spojrzałam n a Renesmee. Chciałam jej,bo była córką Edwarda. I żałowałam tylko, że nie dane nam będzie ponowne rodzicielstwo. Chwała niebiosom! Krew mojej siostrzyczki nie pachniała  szczególnie kusząco. Mała się nie musiała w przyszłości przejmować,że jest  ze mną spokrewniona. Zasnęła mi na rękach
Zastanowiło mnie czy czuła różnicę w temperaturach naszych ciał
Wtem rozległ się dzwonek do drzwi….

EPOV
Wiedziałem, że nie powinienem tego czuć a mimo to...Zazdrościłem, Philowi i Charliemu. Oni mogli mieć dzieci-ja  już nie. Nie obwiniałem,oczywiście o to Belli-raczej samego siebie. I nie chciałem by ona się obwiniała,a byłem pewien,że gdyby się dowiedziała…robiłaby to. Niby mogłem mieć jeszcze dzieci z śmiertelniczkami, ale nie chciałem mieć dziecka z inną.Pragnąłem tylko dziecka z ukochana. Zresztą mieliśmy już Nessie. Byłem dumny z córki. Usłyszałem myśli a potem dzwonek do drzwi
Głębiej w lesie to już nie mogli zamieszkać?! Cóż taka parszywa dola listonosza…Mam nadzieję,że są, chociaż w domu...
Ojciec poszedł otworzyć drzwi
-Dzień Dobry,doktorze. Mam listy do Edwarda i Isabelli Cullenów oraz Jaspera Hale i Alice Cullen
-Edward! Jasper! Listy do was!
Podpisaliśmy pokwitowania. Okazało się,że  dla nas były dwa listy a dla Jassa i Al. jeden .Nigdy wcześniej nie dostawaliśmy tu listów…oddałem Belli kopertę wewnątrz było zaproszenie. Bella zaśmiała się.
-Angela i Ben się pobierają -to zaproszenie na ślub
-Nam tez przysłali!-ucieszył się Chochlik
Uśmiechnąłem się. Angela i Ben byli jedynymi ludźmi, z którymi utrzymywałem bliższe relacje. Z czasem Ang nawet zbliżyła się, do Alice i chyba można było powiedzieć,że się do pewnego stopnia zaprzyjaźniły. Nie wiedziałem tylko, co teraz zrobimy. Cały mój  dobry humor  prysł, gdy otworzyłem  druga kopertę. Było to również zaproszenie-na bal do Volterry,który miał się odbyć 19 kwietnia. Dołączony był również list z przeprosinami.
Drodzy Cullenowie!
Niezmiernie żałuję sytuacji, która miała miejsce zimą. Żywię nadzieję, że kiedyś nam wybaczycie to rażące nieporozumienie. Ja tak jak i moi bracia będę niezmiernie rad, jeśli zaszczycicie nas  swoją obecnością w Volterze. Wasza obecność będzie dla nas zaszczytem. Nie mogę się doczekać gościć was w moim domu.
Z poważaniem Aro
 Zazgrzytałem zębami. Przeprosiny!
-Edwardzie, co się stało?-spytała cicho ukochana
pokazałem jej zaproszenie i list.
Przeczytała potem na sekundę zamknęła oczy
-pojedziemy Edwardzie -powiedziała stanowczo
-Tak to zaproszenie…to test-dokończyła w myślach.
BPOV
Test, który ma sprawdzić czy potrafię radzić sobie z przeszłością. Tą trudną.
-Czyli twoja koleżanka wychodzi za mąż?-spytała Rene
-Na to wygląda -uśmiechnęłam się
-Jakaś epidemia tych ślubów w Forks czy co?
Wszyscy się zaśmiali
-Myślę, że na Angeli się skończy-oświadczyła wesoło Alice-Chociaż...Możliwe,że…Nie to nie jest pewne. W każdym bądź razie za wcześnie by o tym mówić.
Wzniosłam oczy do nieba
-Alice jest twoja przyjaciółka!-skarciła mnie  mama-Powinnaś jej pomoc, jeśli wiesz, co jej chodzi po głowie.
-Zgadza się. Co nie znaczy, że  nigdy ona mnie  nie irytuje!-powiedziałam szczerze-A, co się tyczy tego, co jej może chodzić po głowie…To nie ja powinnam się nad tym zastanowić
-Bella ma racje. Idziemy na wesele-zaskoczona spojrzałam na Alice-Oj, Bella…wszystko będzie dobrze. Będziemy się dobrze bawić.
-Pamiętasz moje wesele córeczko-zwróciła się do nie mama-A raczej jego ostatnia cześć…nie chciałaś w to wierzyć…
-Nie mogłam- cała rodzina spojrzała zaskoczona-Rene chodzi o bukiet panny młodej. Dosłownie wylądował na moich kolanach. Cóż wróżba się sprawdziła-uśmiechnęłam się-wtedy uważałam to za przypadek.
Oczy Alice niepokojąco zabłysły
-Chcesz mi powiedzieć, że od  2 lat wiedziałaś, że zostaniesz żona mojego brata-zarzuciła mi
-tak oczywiście-rzuciłam z sarkazmem-zapominasz o jednym drobnym szczególiku-uniosła brew-spotkałam Edwarda dopiero 5 miesięcy później
-No racja, ale…
-Co ale? Wtedy nawet nie myślałam jeszcze,że tu przyjadę. Miałam w swoim całym życiu 3 sny, które się sprawdziły-mruknęłam tracąc cierpliwość-I wszystkie po przyjeździe tutaj. Ale większość moich snów to tylko sny
-miałaś prorocze sny-spytała Rene
no pięknie! Niech jeszcze spyta, jakie!
-Mamo…westchnęłam-Pierwszy sen szybko zapomniałam,a pozostałymi nie przejmowałam się bardziej niż rzeczywistością. Nie nie jestem jasnowidzem.
-Całe szczęście córeczko-uśmiechnęła się rozluźniona  na powrót Rene-Wiesz, że Marie miała jeden sen proroczy ponoć sen? Dotyczący ciebie, ale nigdy nie chciała i powiedzieć, o czym był.
Spojrzałam na list, który leżał obok szkatułki…Tak niewiele wspomnień mi po niej


zostało…

18.Urodziny


18.Urodziny


Goście zaczęli się już schodzić. Usłyszałam jak widok Rene zaskoczył Charliego, ale w końcu odszedł do niej pogratulował. Al wpadła do kuchni.
-Bella!Idź już do gości! My przyniesiemy jedzenie
-Dobrze tylko nie szalej!-zaśmiałam się- Nie zjedz wszystkiego po drodze!
Alice dokładnie zaplanowała rozmieszczenie gości. Wilkołaki moi rodzice  po jednej stronie stołu, a my o drugiej. Al wniosła razem z resztą jedzenie. Chwilę później Esme zniknęła,by wrócić z tortem. Wszyscy odśpiewali Happy Birthday. Alice oczywiście prowadziła imprezę.
-Pomyśl życzenie!
Chcę by nigdy więcej nie spotkały nas kłopoty. I zdmuchnęłam świeczki.
-A teraz prezenty!
-To najpierw ja-zawołała Rene-Pomyślałam,że chciałabyś mieć ten film.-Podała mi 2 płyty:"Kate i Leopold "oraz "Miasto Aniołow"-"Miasto Aniołów" jest ode mnie a ten drugi film zawsze lubiłaś.Wspominałas,że to jedyna komedia romantyczna, która ma charakter.
-Dziękuję mamo
-Od nas masz trzy prezenty-powiedział Tata-Nie kręć tak głową. Po jednym jest ode mnie i od Sue. Trzeci jest od babci Swan. Ta szkatułka czekała na ciebie od twojego przyjścia na świat. Babcia chciała byś ją dostała w 20 urodziny-tak jak ona wcześniej od swojej matki. Ta klamra z bursztynu jest od Sue a ode mnie masz taki zegarek… chciałem ci kupić książkę,ale przypomniało mi się jak potraktowałaś w marcu,przed dwoma laty swoje ulubione. Jakby coś ci zrobiły…
Zaśmiałam się
-Książki nadal lubię. Wtedy byłam…poirytowana
-Prezent ode mnie czeka na ciebie w szafie-ośwadczyła wesoło Alice
-Ja za to chcę ci podarować wieczne pióro-uśmiechnął się do mnie Jass
Od na s ta broszka-Rose podała mi broszkę w kształcie czerwonej róży
wydawało mi się, że spodoba ci się taka papeteria-powiedziała Esme-Może jestem nieco zbyt sentymentalna, ale..
-Obie jesteśmy Esme
Seth podarował mi mahoniowy wisiorek w kształcie 5-ramiennej gwiazdy a Jacob kwiaty.
Edward jako ostatni wręczył mi prezent. Była złota kolia, z której zwisały w równych odstępach rubiny,o kształcie łez.
-No solenizantka a nie spróbowała jeszcze tortu. Bell zjedz, chociaż 2 kawałki-odezwał się lekko kpiąco Emm
Facet miał pecha z wymyśleniem zemsty. I najwyraźniej cierpiał zanik pamięci. Patrząc w oczy Emmeta zjadłam ze smakiem-a przynajmniej na to wyglądało całe 2 kawałki tortu. Szczęka mu opadła. Zresztą jak wszystkim innym wampirom i wilkom. Tylko Ed inaczej zareagował -śmiał się razem ze mną z min rodziny  przyjaciół.
Nagle kilka rzeczy wydarzyło się na raz. Charlie uklęknął przed zaskoczoną Sue.
-Czy ty Sue Clearwatter, uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną?
Przez chwilę nie wiedziała, co powiedzieć. Po czym rzuciła mu się na szyję z głośnym: Tak!
Pierwsza się przy nich znalazłam. Widziałam niepokój w jej oczach.
-Gratuluję wam obojgu-uśmiechnęłam się do niej-Jesteś jego przeznaczeniem. Kochasz Charliego i tylko to się liczy
-Czyli mogę spokojnie powiedzieć, że jestem w ciąży?-Spytała nieśmiało-Nie będziesz zła? To pierwszy miesiąc.
-W takim razie podwójne gratulacje-uśmiechnęłam się-Tato…
Słysząc wyraźną sugestię w moim głosie zarumienił się. Machnęłam rozbawiona ręką. Już miałam cos powiedzieć, gdy poczułam zapach świeżej krwi...Krwi mojej matki.
-Alice,Jasper,Rose ,Emm, szybko na dwór!-krzyknęłam
Nie pytali, czemu. Wybiegli z domu.
-O mój Boże! Ja rodzę!-krzyknęła Rene-Co się stało z resztą?
Teraz w domu znajdowała się tylko nasza piątka. Esme wybiegła, gdy tylko usłyszała, co się dzieje. Sue była przerażona,tata zresztą też, ale oboje z różnych powodów.
-Tato zabierz Sue do domu. Nic teraz nie pomożesz. Carlise jest świetnym lekarzem poradzimy sobie
Posłuchał mnie
Mimo ze czułam już krew wyraźnie ciągle panowałam nad sobą.
-I zepsułam ci imprezę-stwierdziła cicho Ren-Wygoniłam wszystkich z domu
-Mamo nic się nie stało. Wyszli z domu…Z tego samego powodu , z którego ja unikałam krwi
-Nietolerancja krwi-jęknęła
-Tak. Ja też muszę już iść.-Powiedziałam o dziwo spokojnie. Moja natura dawała mi coraz bardziej o sobie znać
-Idźcie!-Zwrócił się do nas Carlisle-Poradzę sobie
Wybiegam z domu chwile później  dołączył do mnie ukochany. Pobiegliśmy do rodziny. Która zebrała się w naszym domku.

17.Poranek


17.Poranek

Rene planowała zostać u nas przez jakiś czas. Oboje uznaliśmy,że dla naszego bezpieczeństwa mama zamieszka w naszym domku a my (tzn. ja i Edward) przeniesiemy się na ten czas do Cullenów. Zajęliśmy dawny pokój Edwarda. Nie mieliśmy z tą sytuacją problemu. Ponieważ w sumie po przeprowadzce mieliśmy znaleźć się w podobnej sytuacji. Nessie mieszkała z babcią. Rene nigdy nie czuła zapachu krwi. To umożliwiło mi przygotowanie jej dla Ness.Powiedziałam mamie, że Renesmee musi pić zawartość dzbanka i wie, kiedy jej jest to potrzebne. Spytała czy Ness jest na coś chora. Zaprzeczyłam i wytłumaczyłam jej, że ”ten płyn,, wzmacnia Nessie. Nie miałam się, czym martwić.
Przeciągnęłam się w łóżku  jak kot. Edward przyciągnął mnie do siebie bliżej.
-Wiesz, co nas czeka jak stąd wyjdziemy?-spytał mnie z uśmiechem
-Wiem tylko chłopaki nie wiedzą, co czeka ich-uśmiechnęłam się przebiegle-Jak przesadzą
-Chyba wiem, co masz na myśli.-jego uśmiech stał się nieco złośliwy-I wolałbym nie być na ich miejscu
Oboje zachichotaliśmy. Gdy się uspokoiłam wstałam z łóżka. Ubrałam się w biało-złotą sukienkę. Do tego złote baleriny. Ku utrapieniu Al,nadal nie przepadałam za szpilkami. Nosiłam je owszem, ale rzadko. Ed założył prostą czarną koszulę i zwykłe proste dżinsy. Uzupełnił to klasycznymi adidasami. Wyglądał nieziemsko przystojnie.
-Bello wyglądasz jak anioł-zamruczał obejmując mnie w pasie-hmm...Zaryzykuję-uniosłam brew- Wszystkiego najlepszego najdroższa
-Dziękuję-uśmiechnęłam się-Mam nadzieję,że Alice nie przesadziła.
Gdy zeszliśmy na dół. Cała rodzinka była w komplecie. Brakowało tylko Ness.
Na urodziny zaprosiłam chłopaków z rezerwatu. Ale do uroczystości pozostało jeszcze kilka godzin. Emmet i Jasper uśmiechali się złośliwie. Rose zresztą też. Al wesoło mrugnęła do mnie.
-Bello jak ci się spało?-spytał Emm
-Jesteś wampirem dłużej ode mnie a nie wiesz, że nie śpimy?-spytałam
-Siostrzyczko jego możesz oskarżać o głupotę.-powiedział Jasper-Ale nie mnie. Wyraźnie wyczuwałem twoje emocje. Nie udawaj,że nie wiesz, o co nam chodzi!
Coście się na mnie uwzięli?
-Jeszcze nie mogę uwierzyć w to,że Edward jest już mężczyzną-zaśmiał się Em-To wszystko

-
Czy nie możecie dać mi spokoju?-warknął Edward-I zająć sobą?
-Możemy. Bell równie dobrze się nadaje-zgodził się Jass-Zobaczymy, jaka jest opanowana…
-No to jak nocka-spytał Em-Może milczysz, bo były lepsze? Tak,to musi być to.
Przesadził. Westchnęłam ciężko
-Po pierwsze: ty nie masz prawa o to pytać, ponieważ łamiesz umowę. Po drugie wszystkie noce z Edwardem są wspaniale.-uśmiechnęłam się do męża-I po trzecie:dla własnego dobra znajdźcie sobie jakiś inny temat
.
-Ej wszystkie? Nie uwierzę!-zaszydził Emmet-Nic nam nie grozi, bo nie jesteś już nowonarodzoną.
No sami się prosili! Spojrzałam  w oczy męża. Zgadzał się ze mną.
 -Tak, Emmet. Nie jestem tak silna jak przed rokiem. Co jednak nie oznacza,ze jestem bezbronna?-powiedziałam spokojnie-Ostrzegałam was, że jak nie zmienicie tematu to pożałujecie. Nie posłuchaliście. Pamiętasz Alice jak ci obiecałam kilku dniowe zakupy? Mówiłaś też, że koniecznie musisz wymienić Jasperowi garderobę…
-Dziękuje dziękuje! Jesteś kochana-Al była przeszczęśliwa- Pamiętam twoje warunki też.
Widok min chłopaków. Mieli takie zrozpaczone…Wybuchnęłam śmiechem
-Bello,siostrzyczko-zaczął przymilnie Jasper-Masz całkowitą rację. Nie powinniśmy się was o to czepiać. Po prostu byliśmy zaskoczeni. Tym, że nie krępowała was nasza obecność w domu. Przepraszam. Możesz odwołać te zakupy?
-Ja też was przepraszam. Oboje-dołączył się Emmet
-Popatrz, powiedzieć im, że pójdą na zakupy…A już zachowują się normalnie-zaśmiał się Ed-Przykro mi naprawdę. Będą zakupy. Zasłużyliście sobie na nie
-Wy też nie lubicie zakupów!-zawołali chórem
-Zgoda nie lubię.Ale wolę je sama robić,niż nosić tylko to, co Alice mi wybierze
-Zrobiłam zakupy na przyjęcie-zwróciła się do mnie Al
-Wiesz Bello, że my nie jemy-zauważyła Rose-a tych zakupów jest sporo.
-Wyręczy nas sfora i moi rodzice nie martw się-uśmiechnęłam się do niej
-Cześć mamo! Cześć tato-zawołała Ness wbiegając do domu-Rene jest wspaniała
Przytuliłam ją do siebie. Spytałam ją cicho czy jadła już i piła. Potwierdziła
-Mamo jak się czujesz?-zwróciłam się do Rene
-Jak kobieta w 9 miesiącu ciąży-odparła-A poza tym to dobrze. Nie bądź przewrażliwiona.Nawet nie wiesz, jakie to irytujące. Zwłaszcza, gdy wiesz, że nic ci nie jest.
-Czyżby-mruknęłam tak cicho, że usłyszały to tylko wampiry. Wszyscy wiedzieli, do kogo piję-Jak mówisz,że wszystko dobrze to się cieszę
Zapytał jeszcze mamę czy już jadła. Potwierdziła i spytała mnie, od kogo nauczyła się robić tak dobre omlety. Zaśmiałam się i odpowiedziałam zgodnie z prawdą, że od Edwarda
Potem poszłam do kuchni i wzięłam się za przygotowanie potraw na przyjęcie…


16. Serce Matki


16.Serce matki

Mama nie spodziewała się,ze cała rodzina Cullenów czeka na jej przyjazd. Była zaskoczona, że chcieli się z nią przywitać. Wszyscy doznali szoku widząc, że Rene jest w ciąży. Nawet Alice szczęście,że szybko z niego wyszli. Pierwsza odezwała się, Esme
-kochana może jesteś głodna?
-Trochę, ale nie chcę robić kłopotu
-To żaden problem-powiedziała Esme- Bello, Edwardzie zaprowadźcie Rene do kuchni
-Dobrze-zgodziłam się i zaprowadziłam tam mamę
Usiadła przy stole na tym samym miejscu, co ja w kwietniu zeszłego roku. Podałam Rene to, co Esme przygotowała dla niej na powitanie. Ryż z kurczakiem i sosem słodko kwaśnym. Mama ledwo zjadła dwa widelce nim do kuchni weszła zwabiona zapachem Nessie
-Bello…Kim ona jest?-Spytała niepewnym tonem mama
-Moją bratanicą-odpowiedział Edward. Tak najpierw mieliśmy spróbować z tą wersją
Rene pokręciła przecząco głową.Wiedziałam, że w to nie uwierzy.
-Chłopcze!-Powiedziała, Rene z przyganą w głosie-Ta dziewczynka jest waszą córką. Nie wiem jak to możliwe skoro wygląda na trzylatkę, ale taka jest prawda. Chcesz się wyprzeć własnego dziecka?
-Czy jeśli powiem prawdę to nie zadasz kolejnych pytań?-spytałam
-Chcę znać prawdę, ale nie zamierzam tego nikomu rozgłaszać-odparła
Moje własne słowa wypowiedziane w podobnej sytuacji. Zaraz po wypadku. Już wiedziałam wtedy, że Edward nie może być zwykłym człowiekiem
-Chcesz,prawdy -powtórzyłam- Mamo ta wiedza może cię przerosnąć.
-Chcę poznać odpowiedzi-mówiła Rene-Wiem co robię. Czy ona jest waszym dzieckiem?
Mama myli się nie wie, o co prosi. Ja wiedziałam, choć nie do końca.
-Zgoda odpowiem na twoje pytania, ale tylko dzisiaj-decyduję-Tak Renesmee jest naszą córką
-Czy gdy chorowałaś…byłaś w ciąży?
-Tak.-Nie dodaje, że byłam z powodu ciąży umierająca
-Zmieniłaś się, ale nadal jesteś moja córką-mówi a potem dodaje-możesz mi powiedzieć, co teraz lubisz jeść? Bo kiedyś bardzo lubiłaś to danie.
Niebezpieczne pytanie. Ale i na nie odpowiem.
-Cóż zasmakowałam w dziczyźnie-to półprawda ta część, która nie wzbudza zdziwienia ani szoku
Z góry dobiega mnie śmiech Emmeta i Jaspera a z salonu Reszty towarzystwa. Taa bardzo śmieszne.
-Bello czy gdybym poznała całą prawdę groziłoby mi jakieś niebezpieczeństwo?-Spytała
-Tak nawet ogromne-niestety nie mogę powiedzieć inaczej
-To nie chcę wiedzieć,nic więcej-oznajmia mama-Chociaż nie. Mam jeszcze 2 pytania i prośbę
-Tak?
Myśleliście z Edwardem o kolejnym dziecku?-pytanie było naturalne, ale w naszym przypadku trochę nie na miejscu.
Spojrzałam na męża. Widziałam w jego oczach smutek. Wiedzieliśmy, że nigdy nie będziemy mieć drugiego dziecka.
-Na razie,nie-oparłam- A to drugie pytanie i prośba?
-Chciałabym dowiedzieć się, kiedy będziecie się spodziewać kolejnego dziecka, dobrze?-powiedziała Rene- A czy tobie nie grozi jakieś niebezpieczeństwo?
-Dobrze-zgodziłam się-Nie, nic mi nie grozi. Chyba,że zakupy z Alice. A teraz ja. Dlaczego mi nie powiedziałaś,że jesteś w ciąży?
-No,bo…-zaczęła, ale przerywa, bo reszta rodziny weszła do kuchni. Po chwili dokończyła-My...Ja i Phil się zapomnieliśmy
Policzki oblewa jej rumieniec
-Wątpię -stwierdził Emm
-Nie zwracaj na niego uwagi-uspokajam ją-Po prostu bałaś się mojej reakcji
-No...tak
-Cieszę się mamo tylko jestem zaskoczona.
Rene uśmiecha się,a ja myślę jak pogodzić moje obecne życie z starym. Mam nadzieję, że mi się to uda. Musi się udać. Zobaczymy, jakie będą moje urodziny w tym roku. Oby nie podobne do 18..Wolałabym żeby były normalne…

Mrs. Punk