20.Szkatułka i list
Przepraszam że znów opóźnienie ale upały mnie pokonały, na szczęście jest już lepiej. I będą już się pojawiać regularnie.
Mama wyczerpana porodem przeniosła się z powrotem do kamiennego domku. Co
dało nam chwilę wytchnienia. Cóż powinnam była wiedzieć,że jeszcze musi
minąć sporo czasu nim pech mnie całkiem opuści. Jak dotąd normalne,odkąd tu
przyjechałam były tylko moje 19-pomijając fakt,że stałam się wampirzycą.
Przypomniało mi się, co kiedyś mówił Charlie. Mówił, że dom stanie się
prawdziwym domem, jeśli spełni trzy warunki: będą w nim miały miejsce urodziny
ślub oraz ktoś w nim umrze by zamknąć krąg życia. Cóż dom Cullenów był
świadkiem narodzin Renesmee i Diany odbył się tu mój ślub i ja umarłam jako
człowiek by narodzić się jako nieśmiertelna. Tak to jest dom, o którym tata mówił.
Moje myśli poszybowały ku innym torom. Czy możliwe bym już na ślubie mamy i
Philla wiedziała, że za dwa lata sama stanę przed ołtarzem? Nie, nie wiedziałam
możliwe by ktokolwiek to wiedział? -No,Bello- wyrwał mnie z zamyślenia głos Chochlika-Może podzielisz się z nami swoimi snami?
-To nie najlepszy pomysł…-zaoponowałam myśląc o moim pierwszym proroczym śnie-Te zdarzenia i tak miały już miejsce
-Ale może się okazać,że masz taki sam dar jak ja!
-Nie
-Może ona ma rację-powiedział Ed-Może rzeczywiście masz dwa dary,tak jak Nessie
-Dobrze,opowiem, ale….-zawahałam się-Ty musisz je pierwszy zobaczyć Edwardzie.
Pokiwał głową na tak. Jak zwykle był najbardziej chętny poznać obrazy z mojej pamięci.
Zdjęłam tarczę i pokazałam mu je.
Mój pierwszy sen o nim. Poczułam jak Edward sztywnieje. Tak śniłam o tym. Dotknęłam czule jego policzka. To przeszłość kochanie. Następny był sen o Victorii. Ostatni zaś o nadejściu Volturii. Pozwoliłam bym znów tylko ja znała swoje myśli.
-Och,Bello…
Przytuliłam go mocno do siebie. Czułam to on czuł. jego żal ból i udrękę.
-Może bylibyście łaskawi się podzielić-zasugerował Jasper- Zanim Al wyjdzie z siebie?
-To nie były wizje. Raczej sny prorocze-wyjaśniłam,nie odrywając się od męża-Które się spełniły
-Czekam-Al nie dawała za wygraną
-Pierwszego wam nie zdradzę-oświadczyłam,nie chciałam słuchać, jakim cudem wiedziałam, że Edward odejdzie-Drugi był o Victorii a trzeci o bitwie z Volturii
-A poza tym?
-Poza tym nic, co by się spełniło
-no to nie masz daru
Wiem, że nie mam-uśmiechnęłam się do niej
Oderwałam się od męża i sięgnęłam po list od babci i zaczęłam go czytać. W miarę czytania mój nastrój się zmieniał.
-Boże Edwardzie -wyszeptałam stłumionym głosem-Moja babcia…Wiem już, jaki babcia miała wtedy sen. Podczas ciąży Rene.Przeczytaj!
Wziął ode mnie list.Tak jak ja wcześniej, gdy dotarł do końca listu…Był pod jego wrażeniem.
-Ej,co wy?-spytał Jass-Co wam zrobiła ta kartka papieru?
-Mogę przeczytać -powiedziałam cicho
wszyscy byli ciekawi treści listu
Zaczęłam czytać
Droga Bello!
Żałuje,ze nie mogę być przy tobie w dniu twoich dwudziestych urodzin. Niestety mam już swoje lata i czuje zbliżającą się śmierć. Mam nadzieję, że przez te lata znalazłaś mężczyznę, który kocha cię nad życie i którego ty tak kochasz. Pewnie wyda ci się to głupie i śmieszne…Kiedy Rene była w ciąży miałam sen. Sen, w którym widziałam twój ślub.Brałaś go z rudowłosym młodzieńcem o bladej karnacji. Byłaś taka szczęśliwa. Mam nadzieję,że tak jest w istocie. Mam dla ciebie prezent, który przechodził w naszej rodzinie z matki na córkę. Jest to naszyjnik ja mogłam go przekazać dopiero tobie. Wszystkiego najlepszego w dniu urodzin.
Twoja babcia Marie
-No to wygląda, że byłaś przeznaczona Edwardowi jeszcze przed swoimi
narodzinami-powiedziała EsmeŻałuje,ze nie mogę być przy tobie w dniu twoich dwudziestych urodzin. Niestety mam już swoje lata i czuje zbliżającą się śmierć. Mam nadzieję, że przez te lata znalazłaś mężczyznę, który kocha cię nad życie i którego ty tak kochasz. Pewnie wyda ci się to głupie i śmieszne…Kiedy Rene była w ciąży miałam sen. Sen, w którym widziałam twój ślub.Brałaś go z rudowłosym młodzieńcem o bladej karnacji. Byłaś taka szczęśliwa. Mam nadzieję,że tak jest w istocie. Mam dla ciebie prezent, który przechodził w naszej rodzinie z matki na córkę. Jest to naszyjnik ja mogłam go przekazać dopiero tobie. Wszystkiego najlepszego w dniu urodzin.
Twoja babcia Marie
-Ej a co to za naszyjnik-zapytała Alice
No tak. Cała ona.
Otworzyłam szkatułkę w środku rzeczywiście był wisior ale raczej medalion niż naszyjnik.Na awersie widniały splecione ze sobą róże-biała i czerwona. Tworzyły one serce. Zerknęłam na rewers i zamarłam. Były na nim wyryte słowa po włosku-chyba wiersza. Ale skąd w naszej rodzinie przedmiot z Włoch? Czyżbym miała włoskie korzenie? Pokazałam Chochlikowi stronę z grafika.
-Edwardzie,mógłbyś to przetłumaczyć? -Zwróciłam się do męża,podając mu medalion
Wiedziałam,że bez problemu przetłumaczył ten tekst spojrzałam wyczekująco
-powiem ci jak będziemy sami-wyszeptał z tajemniczą miną
-mam się bać?
-No,nie wiem, nie wiem
-Co ty Bello na to, co napisała ci Babcia- Carlise zwrócił się do mnie-Czy zgadzasz się z Esme?
Chyba…-udałam zawahanie-Esme ma rację.
-Chyba-mój ukochany udał oburzenie
Dajcie spokój!-zaśmiałam się -Marie uważała za absurdalne to, że widziała mój ślub. Nawet bez czytania tego listu,wiem, że Esme ma racje.
-A co Rene by o tym pomyślała?-zapytał przebiegle
-Rene- westchnęłam- Pewnie by mnie uznała za nieuleczalną romantyczkę
Jess zachichotał. Nie miałam mu tego za złe. Sama się uśmiechnęłam.