25.Plany(wersja pierwotna tego rozdziału)
25.Gdy tylko zobaczyłam Edwarda przeraziłam się.Coś musiało się stać.Coś poważnego.Podbiegłam do niego a on przycisnął mnie mocno do siebie.Gdy oboje usiedliśmy długo nie mógł dobyć z siebie słowa.Zrozumiałam od razu.Volturii.
-spotkałeś Volturii.Co ci powiedzieli?
Załkał,a odpowiadając mi cały drżał.
-Muszę do nich dołączyć….na całe dziesięć lat…W przeciwnym wypadku zabiją ciebie i Ness,a także-położył dłoń na widocznym już brzuszku-gdyby się dowiedzieli.Wybłagałem miesiąc czasu dla nas.Chcę zobaczyć naszego syna nim się udam do Volterry. Chcę….
Zakryłam mu dłonią usta.To wszystko…niemal przypominało
tamte wydarzenie….Kiedy mnie zostawiał.To nic…że nie
wypiera się tego,ze mnie kocha. Zauważyłam,że rodzina jest
już w komplecie. Włączając w to Ness
-Volurrii nie chodzi tylko o to , żebyś do nich
dołączył.Chodzi m o więź jaka nas łączy.Pragną bym cię
znienawidziła.A wtedy w geście łaski cz
też litości, zaproponują dołączenie do
siebie-musnęłam wargami jego policzek-kocham cę.I tego aro nie
potrafi zrozumieć ani docenić. Nie mogłabym cię
znienawidzić.nie pozwolę ci odejść. Gdyby to nie
spotkał przedstawiłby i taka sama ofertę. Mamy miesiąc
i zamierzam wykorzystać go na na przygotowanie się do
walki.
-boje się że was stracę-wyszeptał-ale jeśli was
zabiją…
-nie stracisz
-Synu posłuchaj Isabelli-odezwał się Carlise- niestety usze
jej przyznać rację. jedynym z czy żadne z was by się nie pogodziło to
jednoczesna strata ukochanej osoby i dzieci.I Aro to wie.To nie ten sam
człowiek którego miałem za przyjaciela .musimy
obmyślić plan a przynajmniej jego zarys.Mace jakieś pomysły.
Ness podbiegła do nas i wspięła się na
kolana ojca.przytulił nas obie do siebie.kochał nas nad własne życie.
Może pojedziemy do Darthmont tak ja
zamierzaliśmy?-zaproponowała Rose-w końcu pogłoski o ciąży
to nic złego
Wiedziałem ,ze musimy wyjechać.Rose miała rację
ale jej plan miał wady…
-mam inny pomysł-westchnęłam-Wyjedziemy na Alaskę. Na
miesiąc potem zobaczymy. Będziemy bliżej przyjaciół a dalej
od wrogów. muszę się tez nauczyć włoskiego.
-to brzmi logicznie przyznał
Jass-ale jesteś przyzwyczajona do cieplejszych temperatur…
Wzniosłam oczy do nieba
-Przyzwyczaiłam się do pogody w Forks.to i przyzwyczaję się do Alaski.Wiem ,ze tam jest chłodniej niż tutaj.Sporo chłodniej ale dam sobie radę.
-No to mamy konkret-przyznał mój teść-Musisz się tylko pożegnać z Charliem i pogadać z Jacob’em
-Z pożegnaniem z Charliem będzie kłopot-zauważył Ed
Ujął rzecz bardzo delikatnie.Ojciec dopiero co pogodził się z tym,że się aż tak zmieniłam.Nie byłby w stanie pogodzić się z tym,że znowu jestem taka jak dawniej-tyle,że przez miesiąc.No i wytłumaczyć mu ,a właściwie przyznać się,że Ness jest naszym dzieckiem.I,że teraz znowu jestem w ciąży.Chociaż z drugiej strony…Charlie i tak jest przekonany o tym,że Renesmee jest córką Edwarda.Byliśmy do siebie bardzo podobni,a z doświadczenia wiedziałam,że akceptacja tego co się podejrzewało jest prosta.Względnie prosta.
-Biorąc wszystko pod uwagę śmiem twierdzić,że się mylisz Edwardzie.-Zaprzeczył doktor-Teraz trzeba by powiedzieć komendantowi prawdę.
-Jak to prawdę?-zwróciłam się do Carlise
-Nie to kim jesteśmy.Tylko to,że zostałaś matką już rok temu a teraz…Ponownie nią zostaniesz.No i,że ciąża trwa krócej niż powinna.Oczywiście będzie zadawał pytania ale..
-Wybacz,że przerywam-wtrąciłam-Wątpię by były inne niż te które ja wam zadawałam albo sama sobie.Wiem,że się wścieknie.ale
-mamo,czyli wujek będzie miał tyle samo lat co mój brat?-spytała Ness
zaśmiałam się
-metrykalnie on będą w tym samym wieku.ale psychicznie no i fizycznie też wy będziecie dojrzalszy.I to dużo
-Może wolałabym siostrę-zastanawiała się na głos
-miałaś być chłopcem,więc…-zaśmiał się Ed
-Właśni rodzice się ze mnie śmieją-jęknęła-Nie chciałam być złośliwa ani nic z tych rzeczy…
-wiem kochanie zobaczymy jak przyjdzie nad świat-mruknęłam całując córkę w czoło
-Przyzwyczaiłam się do pogody w Forks.to i przyzwyczaję się do Alaski.Wiem ,ze tam jest chłodniej niż tutaj.Sporo chłodniej ale dam sobie radę.
-No to mamy konkret-przyznał mój teść-Musisz się tylko pożegnać z Charliem i pogadać z Jacob’em
-Z pożegnaniem z Charliem będzie kłopot-zauważył Ed
Ujął rzecz bardzo delikatnie.Ojciec dopiero co pogodził się z tym,że się aż tak zmieniłam.Nie byłby w stanie pogodzić się z tym,że znowu jestem taka jak dawniej-tyle,że przez miesiąc.No i wytłumaczyć mu ,a właściwie przyznać się,że Ness jest naszym dzieckiem.I,że teraz znowu jestem w ciąży.Chociaż z drugiej strony…Charlie i tak jest przekonany o tym,że Renesmee jest córką Edwarda.Byliśmy do siebie bardzo podobni,a z doświadczenia wiedziałam,że akceptacja tego co się podejrzewało jest prosta.Względnie prosta.
-Biorąc wszystko pod uwagę śmiem twierdzić,że się mylisz Edwardzie.-Zaprzeczył doktor-Teraz trzeba by powiedzieć komendantowi prawdę.
-Jak to prawdę?-zwróciłam się do Carlise
-Nie to kim jesteśmy.Tylko to,że zostałaś matką już rok temu a teraz…Ponownie nią zostaniesz.No i,że ciąża trwa krócej niż powinna.Oczywiście będzie zadawał pytania ale..
-Wybacz,że przerywam-wtrąciłam-Wątpię by były inne niż te które ja wam zadawałam albo sama sobie.Wiem,że się wścieknie.ale
-mamo,czyli wujek będzie miał tyle samo lat co mój brat?-spytała Ness
zaśmiałam się
-metrykalnie on będą w tym samym wieku.ale psychicznie no i fizycznie też wy będziecie dojrzalszy.I to dużo
-Może wolałabym siostrę-zastanawiała się na głos
-miałaś być chłopcem,więc…-zaśmiał się Ed
-Właśni rodzice się ze mnie śmieją-jęknęła-Nie chciałam być złośliwa ani nic z tych rzeczy…
-wiem kochanie zobaczymy jak przyjdzie nad świat-mruknęłam całując córkę w czoło
ciekawy rozdział ale wolę wersję bez ucieczki na Alaskę
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Anita
p.s. Czytam twój blog od początku ale czasami zapominam komentowac - poprawię się :-D